Najtrudniejszą lekcję dostali jednak ci inwestorzy – i prywatni, i instytucjonalni – którzy dali się porwać fali zakupów spekulacyjnych i płacili irracjonalnie wysokie stawki za mieszkania czy ziemię.

Pół biedy, jeśli robili to za gotówkę. Gorzej, gdy kupowali w hossie na kredyt, i to np. we frankach szwajcarskich. Jak mówią doradcy finansowi, kłopoty „frankowiczów” – których dług wzrósł, bo kurs waluty poszedł w górę, a mieszkanie staniało wraz z bessą – mogą się nie skończyć wraz z końcem roku. Trudno im bowiem będzie sprzedać mieszkania za tyle, aby mogli spłacić zobowiązania. Dlatego wiele osób ratuje się wynajmem takich mieszkań i czeka na... hossę. Ta jednak szybko nie wróci, a już na pewno nie w takim wymiarze jak dwa lata temu.

Nie można także liczyć na wysokie stawki za wynajem lokali, skoro oferta mieszkań – nowych, urządzonych – jest coraz większa. Jeśli jednak banki nadal będą tak powściągliwe w udzielaniu kredytów hipotecznych (chodzi głównie o trudne do spełnienia warunki i wysokie marże), pewnie klientów na rynku najmu w przyszłym roku nie zabraknie.

Szczególnie gdy deweloperzy nie będą powiększać swojej oferty o nowe mieszkania w przystępnych cenach. Potrzeba im jednak do tego kredytów, i to nie tak drogich jak dziś, podobnie jak indywidualnym inwestorom.

Oby zatem w nowym roku łatwiej było o finansowanie z banków. Z pewnością rachunki powiernicze byłyby pomocne.