„Rz” dotarła do projektu zmian w prawie budowlanym przygotowanego w Ministerstwie Infrastruktury. Mają one znacznie ułatwić życie inwestorom.
Dzisiaj muszą oni poświęcić miniumum rok na załatwienie formalności. Łatwo się też pogubić w przepisach, pełno w nich luk i niedopowiedzeń. – Będzie szybciej i dużo prościej – obiecuje Olgierd Dziekoński, wiceminister infrastruktury. Prace nad nowymi przepisami są już zaawansowane. W kwietniu pakiet zmian – m.in. prawa budowlanego oraz ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym – ma trafić do konsultacji społecznych.
Według projektu żadna inwestycja nie będzie wymagała pozwolenia na budowę. Nie ma znaczenia, czy chodzi o dom jednorodzinny, sklep, fabrykę, czy też szkołę. Budujący na terenie objętym miejscowym planem musi tylko złożyć w starostwie (w mieście na prawach powiatu – u prezydenta miasta) wniosek o rejestrację oraz projekt budowlany i oświadczenie, że ma prawo dysponowania gruntem. Urzędnik sprawdzi kompletność wniosku, uprawnienia projektantów, po czym podejmie decyzję, czy zarejestrować budowę, czy odmówić.
– Dzięki temu uniknie się skomplikowanego i długotrwałego postępowania administracyjnego, jakie obecnie musi przejść inwestor, zanim dostanie pozwolenie – tłumaczy Dziekoński. Na wydanie pozwolenia budowlanego urzędnicy mają 65 dni, często jednak czeka się na nie znacznie dłużej, bywa, że latami.
Tymczasem ministerstwo chce, by oczekiwanie na rejestrację trwało tylko 30 dni. – To termin bardzo realny – uważa Ludwik Węgrzyn, doradca Związku Powiatów Polskich – ale pod warunkiem, że nie trzeba będzie projektu uzgadniać z różnymi instytucjami.