Ceny wzrosną za trzy lata

- Przez krótki czas pewnej grupie ludzi wydawało się, że ich też stać na własne M. Młodzi ludzie, którzy nie zdążyli kupić mieszkania, teraz będą musieli dobrych kilka lat oszczędzać. I nie ma żadnej gwarancji, że będzie ich stać - mówi Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej REAS

Publikacja: 03.11.2008 06:54

Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej REAS

Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej REAS

Foto: Rzeczpospolita

[b]Ilu klientów potencjalnie zainteresowanych kupnem mieszkania na kredyt nie będzie mogło wziąć kredytu przy nowych warunkach stosowanych przez banki? [/b]

[b]Kazimierz Kirejczyk: [/b]Zmiana warunków przyznawania kredytów uderzy w przynajmniej 40 proc., może więcej, potencjalnych nabywców. Jest to trudne do dokładnego oszacowania. W strukturze popytu dominują ludzie w wieku 25-35 lat. Ta największa grupa jest jednocześnie grupą o stosunkowo umiarkowanych dochodach, która dopiero rozpoczyna karierę zawodową. To dobrzy kandydaci do 40-letniego kredytu, ale z drugiej strony ludzie wrażliwi na zmiany na rynku pracy oraz na zmiany w strukturze rodziny. Koszty związane z pojawianiem się dzieci znacząco zmieniają możliwość obsługi kredytu. Część z tych potencjalnych nabywców została obecnie w ogóle wyeliminowana z rynku.

[b]A inne efekty ograniczania zdolności kredytowej? [/b]

Drugi efekt jest taki, że część klientów została zepchnięta do niższego segmentu rynku. Niektórzy całkiem wstrzymają się z decyzją zakupową, a inni mogą zaakceptować, że zamiast mieszkania za 8 tys. zł za mkw szukają lokalu za 6 tys., a zamiast Bemowa będzie to np. Ożarów. Jest jeszcze jedna istotna grupa, która mówi: skoro mnie dzisiaj stać na 30 mkw w dzielnicach subcentralnych, albo 50 mkw na Tarchominie, to może lepiej zbudować 120-metrowy dom 15 km od Warszawy. Liczba gospodarstw domowych, która wybrała to rozwiązanie, urosła dwukrotnie w porównaniu z sytuacją sprzed trzech lat. W ciągu ostatniego roku rozpoczęto wokół Warszawy budowę prawie 10 tys. domów, podczas gdy jeszcze kilka lat temu ta liczba sięgała 4-5 tys. domów rocznie. Widać wyraźnie, że dodatkowe 4-5 tys. rodzin, które potencjalnie mogły kupić mieszkanie na rynku pierwotnym, zdecydowało się na budowę domu. A przecież po odjęciu popytu spekulacyjnego, popyt trwały można szacować na ok. 15 tys. mieszkań rocznie w skali Warszawy. Gdy odpływa z tego 4-5 tys., to jest to bardzo wyraźny ubytek.

[b]Ilu może być w tej chwili deweloperów, którzy rozpoczęli budowy a nie mają pełnego finansowania? Ilu klientów czekających na mieszkania może się czuć naprawdę zagrożonych? [/b]

Takich deweloperów nie jest zbyt wielu. Już od połowy 2007 r. było wyraźnie widoczne, że sprzedaż zahamowała. Trzeba było być niezwykle niedoświadczonym deweloperem, by tego nie zauważyć i podjąć ryzyko rozpoczynania budowy bez zapewnienia finansowania. Problem może być inny - na ile deweloperzy, którzy podpisywali umowy kredytowe z bankami w ciągu ostatniego roku trafnie przewidzieli zapotrzebowanie na finansowanie – czy zapewnione środki są odpowiednio wysokie oraz czy okres finansowania został prawidłowo ujęty. W skutek wydłużenia okresu sprzedaży, także okres finansowania powinien być proporcjonalnie dłuższy. Myślę, że częstszym przypadkiem będzie to, że deweloper będzie zmuszony do renegocjowania już zawartej umowy z bankiem. Natomiast bank może w pewnych sytuacjach, zwłaszcza gdy sprzedaż nie przebiega wystarczająco dobrze, uzależnić wydłużenie okresu umowy od zwiększenia wkładu własnego przez dewelopera. I to może spowodować duże problemy, bo mało kto jest do tego przygotowany. Część deweloperów, zmuszana przez instytucje finansowe, może wyzbywać się posiadanych przez siebie gruntów, by ratować realizowane przedsięwzięcia. Część będzie szukała partnerów gotowych dokapitalizować spółki.

[b]Mogą się zdarzać upadki deweloperów? [/b]

Z całą pewnością takie przypadki się pojawią, ale żeby móc powiedzieć coś o skali tego zjawiska, trzeba wiedzieć, jak w najbliższych miesiącach zachowają się instytucje finansowe. W tej chwili banki dokonują "remanentu" już udzielonych kredytów: zastanawiają się nad zaostrzeniem procedur i ustaleniem nowych zasad kredytowania. Można tylko wyrazić nadzieję, że po tym okresie perturbacji na rynku powrócą do finansowania branży mieszkaniowej, choć zapewne na nowych, trudniejszych zasadach, by kierując się wiedzą fachową kontynuować finansowanie projektów dających szanse na dokończenie i zrealizowanie zysku.

[b]To może, paradoksalnie, ten kryzys wyjdzie na dobre bowiem będą sprawniejsze kryteria finansowania projektów?[/b]

Trudno powiedzieć, że ten kryzys wyjdzie na dobre deweloperom czy nabywcom. Ja bym raczej powiedział, że skutkiem dzisiejszych trudności będzie jakaś forma refleksji na kilka różnych tematów. Jedna to to, że mamy do czynienia z kryzysem zaufania do banków, które np. przyznając kredyty na 110% wartości mieszkania niewystarczająco podkreślały ryzyko takiej usługi, bądź też to ryzyko zatajały. Czy ten kryzys zaufania przyniesie nam jakieś korzyści? Być może tak, jeśli nie tylko banki, ale też ludzie zaczną bardziej realistycznie oceniać swoją zdolność kredytową.

[b]A inne refleksje? [/b]

W bolesny sposób dotarło do nas, że wiara w to, iż każdą rodzinę stać na mieszkanie za tani kredyt hipoteczny, była iluzją. Trzeba wrócić do konstatacji, że nie wszystkich stać na mieszkanie na własność. To bolesna refleksja, bo przez krótki czas pewnej grupie ludzi wydawało się, że ich też stać na własne M. To będzie bardzo frustrujące dla młodych ludzi, którzy nie zdążyli kupić mieszkania, w odróżnienia od swojego starszego rodzeństwa czy kolegów. Niestety, teraz będą musieli dobrych kilka lat oszczędzać i nie ma żadnej gwarancji, że będzie ich stać na mieszkanie. Wreszcie trzecia refleksja - nie jesteśmy tak bogaci, jak myśleliśmy. Może na początek trzeba będzie kupić dwa a nie trzy pokoje oraz uznać, że gdy liczba pokoi w mieszkaniu odpowiada liczbie osób, to jest to całkiem przyzwoity standard i niekoniecznie musi być o jeden pokój więcej, niż mieszkańców. Z drugiej strony są refleksje optymistyczne. Skala życia na kredyt była stosunkowo ograniczona i krótka. Realne szkody dla polskiej gospodarki i społeczeństwa są stosunkowo niewielkie. Druga optymistyczna kwestia - relatywna nadpodaż na rynku mieszkaniowym wciąż ma małą skalę. To, że dzisiaj mamy w ofercie w sześciu największych miastach w Polsce niecałe 40 tys. mieszkań, to nie są gigantyczne liczby. W Polsce nie ma miliona pustostanów jak w Hiszpanii. Być może trzeba przeszacować te mieszkania o 10-15, czasem 20 proc. w dół. Ale ich wartość nie spadła nagle ze 100 proc. do zera. Ogromna większość tych lokali sprzeda się.

[b]Czyli obecna nadpodaż Pana nie martwi? [/b]

Mnie martwi to, co się będzie działo na rynku za trzy lata. Jeśli przedłuży się okres finansowego dławienia deweloperów, to oni będą bardzo silnie redukować podaż. Część z nich zbankrutuje, inni zredukują działalność do symbolicznej. Część zagranicznych firm się wycofa. Za trzy lata będziemy mieli podaż wyraźnie poniżej potrzeb i rzeczywistego popytu, gdyż nawet w pesymistycznych scenariuszach najdalej rok 2011 jawi się jako czas ruszenia rynku, przy niskich stopach procentowych. Wtedy mieszkań będzie znów za mało, a ceny wzrosną.

[b]Ilu klientów potencjalnie zainteresowanych kupnem mieszkania na kredyt nie będzie mogło wziąć kredytu przy nowych warunkach stosowanych przez banki? [/b]

[b]Kazimierz Kirejczyk: [/b]Zmiana warunków przyznawania kredytów uderzy w przynajmniej 40 proc., może więcej, potencjalnych nabywców. Jest to trudne do dokładnego oszacowania. W strukturze popytu dominują ludzie w wieku 25-35 lat. Ta największa grupa jest jednocześnie grupą o stosunkowo umiarkowanych dochodach, która dopiero rozpoczyna karierę zawodową. To dobrzy kandydaci do 40-letniego kredytu, ale z drugiej strony ludzie wrażliwi na zmiany na rynku pracy oraz na zmiany w strukturze rodziny. Koszty związane z pojawianiem się dzieci znacząco zmieniają możliwość obsługi kredytu. Część z tych potencjalnych nabywców została obecnie w ogóle wyeliminowana z rynku.

Pozostało 89% artykułu
Nieruchomości
Warszawa. Skanska sprzedała biurowiec P180 za 100 mln euro
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek luksusowych nieruchomości ciągle rośnie. Rezydencja za 50 mln zł
Nieruchomości
Korona Legionowa na półmetku
Nieruchomości
Invesco Real Estate kupuje nowy hotel na Wyspie Spichrzów
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Trei wybuduje mieszkania w Milanówku. Osiedle na poprzemysłowym terenie