W branży budowlanej coraz częściej mówi się, że wracają problemy z terminowym regulowaniem płatności. Przedsiębiorcy pamiętający, do ilu upadłości zatory płatnicze doprowadziły w sektorze w latach 2001 – 2003, nie ukrywają zdenerwowania.
– Boję się powrotu zatorów płatniczych – mówi Marek Gutkowski, prezes Mostostalu Kielce. – Raz już przeżyliśmy takie czasy i żadnej firmie tego nie życzę. Na szczęście nas jeszcze nie dopadły. Wyjście z takiej pętli jest niezwykle trudne.
Marek Michałowski, prezes Budimeksu, twierdzi, że zatory w branży już się zaczynają. Na razie omijają jedynie inwestycje infrastrukturalne i kontrakty związane z Euro 2012. – Budowy inwestycji mieszkaniowych, centrów handlowych, biurowców stają. Taki czas wyczekiwania wydłuża regulowanie płatności – mówi Michałowski.
Szef Budimeksu wyjaśnia, że w normalnej sytuacji podwykonawcy czekali zwykle trzy miesiące na rozliczenie się z wykonanych prac. Tyle trwał okres od wystawienia faktury generalnemu wykonawcy przez jego rozliczenie się z inwestorem aż po wypłatę podwykonawcom. W tym czasie mniejsze firmy, jeśli nie miały gotówki, ratowały się kredytami. Musiały płacić pensje czy kupować materiały.
– Teraz sytuacja jest zupełnie inna. Banki gremialnie odmawiają kredytowania. Gdy jedna z firm straci płynność, ruszy lawina. Szybko usłyszymy o spółkach, które popadną w poważne kłopoty z powodu zatorów – przewiduje Michałowski.