– Zbyt optymistyczne założenia, a po części także zachłanność, nakłoniły właścicieli gruntów inwestycyjnych do wstrzymania się z zyskowną sprzedażą na początku 2008 r. i sprawiły, że właściciele zostali z aktywami, których nikt nie chce kupić. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę trudności i koszty związane ze zdobyciem finansowania – takie są wnioski analityków firmy Colliers International (CI).
[srodtytul]Pod mieszkaniówkę[/srodtytul]
W wyniku kryzysu finansowego, rosnących rat kredytów hipotecznych, niedostępności pożyczek nominowanych w walucie obcej (szczególnie w CHF) oraz konieczności wniesienia wkładu własnego – popyt na mieszkania zmalał, czego wynikiem było mniejsze zainteresowanie terenami pod wielopiętrową zabudowę mieszkalną. Co więcej, większość deweloperów nadal ma niesprzedane lokale, a wiele mieszkań na rynku wtórnym pochodzi od funduszy inwestycyjnych wyprzedających swoje aktywa, które powiększają tym samym podaż. Potencjalnie 30 proc. istniejącego zasobu jest na sprzedaż.
– Na przełomie 2007 i 2008 roku deweloperzy dostrzegli te zmiany na rynku i zmienili swoje strategie, koncentrując się na projektach mieszkaniowych średniej klasy i obniżając ceny. Mimo skali korzyści uzyskiwanych z dużych projektów szukają obecnie mniejszych działek, na których można w krótszym czasie zbudować obiekty wyższej jakości. Większe projekty są wykluczane z planów strategicznych na najbliższą przyszłość – twierdzą analitycy Colliers International. Zasoby gruntów pod zabudowę mieszkaniową powiększyły się o 25 – 40 proc. w porównaniu z początkiem 2008 roku dzięki funduszom inwestycyjnym, korporacjom oraz mniejszym zagranicznym inwestorom (z Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Francji).
Jeśli chodzi o ceny nieruchomości, średnia wartość między najwyższą a najniższą ceną mkw. PUM (powierzchni użytkowej mieszkalnej) zmieniła się przeciętnie o 16 proc. między I a IV kwartałem 2008 roku – podaje CI w swoim raporcie.