Agenci z Trójmiasta oceniają, że zamiana nieruchomości w czasach, gdy załamało się finansowanie ich kupna, jest dobrym rozwiązaniem. – Przyjmijmy, że małżeństwo z kredytem, w wieku 27 – 30 lat, chce się przeprowadzić z mieszkania dwupokojowego do trzypokojowego. Dzisiaj musiałoby sprzedać lokal, co jest bardzo trudne – wyjaśnia Mariusz Feliński, dyrektor ds. strategii i analiz w agencji Partnerzy.
Wzrost wartości franka szwajcarskiego w stosunku do złotego spowodował bowiem, że kredyty w tej obcej walucie przerosły wartość nieruchomości. – Klient, który wziął 200 tys. zł kredytu w listopadzie ub.r., kupując franka po 2 złote, już w lutym tego roku był zadłużony na 300 tys. zł – wyjaśnia Mariusz Feliński. Ceny nieruchomości spadały, a zadłużenie rosło.
Co może więc zrobić przykładowe małżeństwo, które nie może sprzedać coraz bardziej zadłużonego lokalu i wziąć kredytu na kolejny, większy?
– Wystarczy, że znajdzie większe mieszkanie, którego właściciele, np. z powodu rozwodu czy pogarszającej się sytuacji majątkowej, chcą się zamienić na mniejsze – mówi Feliński. I oblicza, że dopłaty przy takich klasycznych zamianach są na poziomie 20 – 30 tys. zł, które można zdobyć, biorąc np. kredyt gotówkowy.
– Zadłużenie dwupokojowego mieszkania jest zaś przenoszone na lokal z trzema pokojami. Bankom jest to na rękę, bo zwiększa się wartość zabezpieczenia – twierdzi Mariusz Feliński.