Na stołecznym rynku do wzięcia jest ok. 20 tysięcy nowych mieszkań na różnym etapie budowy. W większości przypadków można liczyć na kilkunastoprocentowe zniżki. Na większe mogą zgodzić się firmy, które np. za późno wystartowały ze swoim projektem, gdy na rynku zapanowała już bessa, lub te, którym pozostały niesprzedane lokale w ukończonych projektach.
– Dzisiejszą ofertę na rynku pierwotnym można już uznać za atrakcyjną – uważa Piotr Wieszczyk, pośrednik z Maxon Nieruchomości. – Ciekawe lokale znikają więc bardzo szybko. Ich ceny oczywiście mogą być jeszcze niższe, tylko należy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy jak do tego dojdzie, to będą jeszcze dostępne nieruchomości, które nas interesują, czy będziemy musieli wybierać tylko z tych niechcianych, jakie zostaną na rynku.
Dziś nadal jest w czym wybierać, choć małych mieszkań szybko ubywa. – Najwięcej na rynku jest lokali dużych i średnich, najmniej dwupokojowych do 50 mkw. Sądzę, że w drugiej połowie roku o dobrą ofertę będzie znacznie trudniej niż dzisiaj, bo nowych lokali nie przybędzie – mówi Jerzy Sobański z firmy Akces Nieruchomości.
[srodtytul]Oferta topnieje[/srodtytul]
Przedstawiciele deweloperskich biur sprzedaży raczej zgodnie twierdzą, że obecne stawki nie powinny już spadać.