Po tym jak [link=http://www.rp.pl/artykul/120610,379283_Trzy_ceny_lokalu__czyli_styl_sprzedazy.html]tydzień temu[/link] opisywałam historię dziwnie zmieniających się cen na nowym osiedlu na Bemowie (7 lub 9 tys. zł za mkw. – zależnie od... stylu sprzedaży handlowca), zadzwoniła czytelniczka, która opowiedziała historię z ceną z rynku wtórnego.
Otóż poprosiła ona pośrednika o wyszukanie dwóch pokoi w dobrej cenie. Po kilku tygodniach agent odezwał się z ofertą: dwa pokoje, 36 mkw., blok z cegły z lat 60., bliska Ochota. Na dodatek mieszkanie po generalnym remoncie, podobnie jak budynek, a do tego właściciele chcieli się go pozbyć za jedyne 250 tys. zł. I to z całym wyposażeniem. – Zabiorą tylko kino domowe, reszta zostaje – zachęcał agent.
Zapomniał jednak dodać, że chodzi o parter. Ale i tak nie w tym tkwiła tajemnica dobrej ceny mieszkania. Okazało się, że lokal jest do wzięcia tylko za gotówkę, bo nie można obciążyć jego hipoteki na rzecz banku, gdyż w ciągu dwóch lat... lokum formalnie nie może zmienić właściciela.
– Gdy pytałam dlaczego, pośrednik tłumaczył, że chodzi o to, iż mieszkanie jest odziedziczone, a właściciel nie chce się rozliczać z fiskusem po sprzedaży. Potrzebuje jednak już za nie pieniędzy, ale prawo własności przekaże... za dwa lata. I na tym polegała tajemnica dobrej ceny – skończyła swą opowieść czytelniczka. I stylu sprzedaży.