To jest mit, że spółdzielnie są źródłem wszelkich patologii, a wspólnoty nie. W jednych i drugich dochodzi do wielu konfliktów i nieprawidłowości. Proszę mi wierzyć, małe spółdzielnie mieszkaniowe dobrze sprawdzają się w praktyce. Mechanizmy prawa spółdzielczego są takie, że spółdzielcy naprawdę mogą mieć wpływ na sposób zarządzania oraz podejmowania decyzji. Pod warunkiem jednak, że się w ogóle tym interesują. Tak różowo oczywiście wszędzie nie jest. Niestety z przykrością stwierdzam, że nam, Polakom, brakuje chęci działania razem, frekwencja na walnych zgromadzeniach jest mała, a zainteresowanie sprawami spółdzielni, czyli w istocie własnymi – niewielkie. Z drugiej strony w wielu spółdzielniach trafiają się osoby, które wszędzie widzą afery i korupcję.
[wyimek]Do większości patologii dochodzi głównie w dużych spółdzielniach, skupiających niekiedy nawet po kilkadziesiąt tysięcy członków. Tam spółdzielca ma faktycznie niewiele do powiedzenia.[/wyimek]
Do większości patologii dochodzi jednak głównie w dużych spółdzielniach, typowych molochach, skupiających niekiedy nawet po kilkadziesiąt tysięcy członków. Tam spółdzielca ma faktycznie niewiele do powiedzenia. To spuścizna po PRL. Jest wyjście z tej sytuacji w postaci podziału spółdzielni na mniejsze, ale co z tego, skoro w praktyce nie jest to proste. Zarządy spółdzielni bardzo utrudniają te przekształcenia. Prawo przewiduje wprawdzie mechanizmy wymuszania podziału, ale gdy pozew w tej sprawie trafi do sądu, zaczynają się schody. Postępowanie trwa bowiem latami, a i sądy nie zawsze sobie radzą z tego typu problemami, bo to materia niezwykle złożona i trudna. Szanse więc na szybkie pozbycie się spółdzielczych molochów są małe. Wierzę jednak, że kiedyś to nastąpi.
[b]Wydaje mi się jednak, że zarówno te małe, jak i duże mają te same problemy, które wynikają z ciągłych nowelizacji ustawy spółdzielczej i kwestionowania kolejnych zmian przez Trybunał Konstytucyjny. Trwa to od wielu lat. Czy da się w takiej niepewności prawnej w ogóle funkcjonować?[/b]
Wiele spółdzielni zaczęło ignorować kolejne zmiany. Takim najbardziej dobitnym przykładem są zebrania przedstawicieli. Powinny one zniknąć dwa lata temu, kiedy jedna z nowelizacji zastąpiła je walnymi zgromadzeniami w częściach. I co zrobiły niektóre z nich? Podając jako powód oczekiwanie na wyrok TK, pozostawiły dotychczasowe zebrania przedstawicieli.
[b]Zgodzi się jednak pani ze mną, że walne zgromadzenie w częściach to fatalny pomysł naszego ustawodawcy. Spółdzielcy nie mają bowiem na nich nic do powiedzenia.[/b]