Skarga na pomoc udzielaną polskim rolnikom trafiła do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Złożyła ją sama Komisja Europejska. Pozew nie jest skierowany bezpośrednio przeciwko Polsce, tylko przeciwko Radzie Unii Europejskiej, która w listopadzie ubiegłego roku wydała zgodę na przedłużenie specjalnych linii kredytowych.
Dlatego dzięki rządowym dopłatom polscy rolnicy mogą zaciągać kredyty na zakup ziemi oprocentowane na 2 proc. w skali roku.
– Jeszcze nie wiemy, kiedy ETS będzie rozpatrywał wniosek Komisji. Dlatego na razie nic się nie zmieniło w funkcjonowaniu kredytów preferencyjnych – zaznacza Dariusz Mamiński z biura prasowego Ministerstwa Rolnictwa.
Preferencyjne finansowanie polskich rolników miało się skończyć w 2009 r. Komisja Europejska nie chciała przedłużyć zgody na stosowanie dopłat do kredytów, ale Polska mogła je stosować, bo żadne z państw nie wniosło sprzeciwu. Poskarżyli się jednak Węgrzy, którym wcześniej Komisja zabroniła stosowania takiej pomocy. – Jest pat, bo nie wiadomo teraz, czy kredyty będą dalej stosowane – mówi Leszek Dereziński, prezes Federacji Związku Pracodawców Dzierżawców i Właścicieli Rolnych.
W ubiegłym roku, gdy Bruksela zapowiedziała, że nie przedłuży zgody na preferencyjne finansowanie polskiego rolnictwa, banki przeżywały szturm wniosków, a ceny gruntów poszły mimo kryzysu gospodarczego o jedną trzecią w górę. Na dopłaty do kredytów rząd przeznaczył wtedy ponad 800 mln zł. Dzięki tym pieniądzom banki, m.in. ING, BGŻ, Pekao SA i banki spółdzielcze, udzieliły 50 tys. kredytów na sumę prawie 3 mld złotych. – Jest to produkt bardzo poszukiwany przez rolników z uwagi na korzystne warunki kredytowania i stosunkowo niskie oprocentowania. Jest to również produkt istotny dla sektora bankowego specjalizującego się w obsłudze rolnictwa i przetwórstwa produktów rolnych – mówi Daria Oleszczuk, zastępca dyrektora Departamentu Finansowania Agrobiznesu w BGŻ.