Pani A. urządza mieszkanie. W znanej sieci sklepów meblowych zamawia stolik. Określonego dnia czeka kilka godzin, aż przywiezie go firma transportowa wskazana przez salon. Stolik zostaje wwieziony windą za dodatkową opłatą. Dostawca wyciąga kwit, każe podpisać pani A., że towar odebrała. Ta jednak żąda otwarcia opakowania. Dostawca dziwi się: po co tak sobie utrudniać życie, skoro zapakowane jest fabrycznie?

Po utarczce otwiera jednak paczkę. Okazuje się, że zamiast stolika w pudełku jest potłuczone szkło i metalowe nogi. Klientka odmawia więc przyjęcia przesyłki. Z taką adnotacją dostawca zabiera towar. Po interwencji w sklepie słyszy, że kolejny stolik będzie za dwa dni. Gdy przyjeżdża po niego, dowiaduje się, że mebel jest, ale w magazynie, a ten został już zamknięty. Dlaczego nikt wcześniej o tym nie uprzedził? Bo nie pomyślał... Ale rano stół ma czekać! Następnego dnia w drodze do sklepu pani A. dostaje wiadomość: proszę jednak nie przyjeżdżać, bo nie ma tego stolika, tzn. jest, ale znowu potłuczony.

Ponieważ mijają dwa tygodnie od terminu realizacji zamówienia, klientka prosi o oddanie pieniędzy. Sprzedawczyni odmawia, mówi, że sklep nie przyjmuje zwrotów towarów. Pani A. na to, że to nie jest zwrot, bo nawet nie miała szansy przyjąć mebla, gdyż był potłuczony. Zapłaciła za niego jednak na początku lipca, a do tej pory go nie ma.

Sprzedawczyni jednak twardo stoi przy swoim: – To jest zwrot, tylko... teoretyczny! – skwitowała.

Pani A. weszła więc do Internetu, aby poszukać namiarów na centralę sieci meblowej i tam poskarżyć się na jakość obsługi. Wpisała do wyszukiwarki nazwę sklepu, a tu od razu wyświetliła się strona: „omijać z daleka, odradzam”. Czyżby zwroty teoretyczne były wpisane w politykę tej sieci?