Agencja nieruchomości Lebiedź i Lebiedź miała ostatnio dwa takie lokale. Jak podaje pośredniczka Joanna Lebiedź, jedno mieszkanie (120 mkw., dwa poziomy) znajdowało się w kameralnym budynku na Woli, wzniesionym w 2004 r. przez współmieszkańców.
– Brak konieczności płacenia czynszu nie jest podstawowym kryterium przy wyborze mieszkania. Decydująca jest przede wszystkim lokalizacja i cena – podkreśla Joanna Lebiedź.
Marcin Jańczuk z agencji Metrohouse & Partnerzy dodaje, że takie lokale można znaleźć w małych inwestycjach, często na ościennych osiedlach Warszawy lub poza miastem. – Nie można się łudzić, że bezczynszowy lokal oznacza możliwość mieszkania bez jakichkolwiek kosztów – zastrzega Marcin Jańczuk. – Podstawowe opłaty są związane z mediami. Bieżące naprawy są rozliczane proporcjonalnie do udziałów właścicieli w nieruchomości wspólnej. Brak zarządcy nie jest problemem, jeśli budynek jest niewielki i jest położony na niedużej działce, która nie wymaga dużych stałych nakładów, np. na pielęgnację zieleni.
W Metrohouse znajdziemy m.in. 43-metrowe mieszkanie przy Wale Miedzeszyńskim (373 tys. zł) czy 59-metrowy lokal przy ul. Cienistej (402 tys. zł).
Marcin Drogomirecki, analityk z portalu Oferty.net, ocenia, że mieszkania bezczynszowe to fikcja. – Nie da się mieszkać za darmo. Zawsze płaci się chociażby za media, które są składnikiem czynszu. Są też opłaty na utrzymanie nieruchomości. Z tego elementu w blokach bezczynszowych można zrezygnować. Jeśli jednak zacznie przeciekać dach, to trzeba będzie wyłożyć jednorazowo np. 3 tys. zł zamiast paru złotych miesięcznie – mówi Marcin Drogomirecki.