Po słabym, między innymi ze względu na aurę, styczniu i umiarkowanie udanym lutym w marcu klienci coraz gromadniej zaczęli odwiedzać biura sprzedaży. Dla przykładu kontrolowany przez Ryszarda Krauzego Polnord w marcu sprzedał 130 mieszkań, niemal trzy razy tyle, ile udało się zbyć w styczniu. – To bardzo dobry wynik, ale nie jest to nasze ostatnie słowo – mówi Michał Świerczyński, wiceprezes Polnordu.
Mocną końcówkę kwartału miało również trójmiejskie Inpro, które w marcu sprzedało niemal dwa razy tyle mieszkań co w pierwszym miesiącu 2011 r. Znakomita większość dużych spółek deweloperskich w I kwartale znacząco poprawiła wyniki sprzedaży sprzed roku. O ile w pierwszych trzech miesiącach 2010 r. ośmiu największych giełdowych deweloperów mieszkaniowych, do których poza Polnordem zaliczają się m.in. Dom Development, J.W. Construction oraz Robyg, sprzedało około 1,4 tys. mieszkań, to ten kwartał zamknęły one wynikiem o 500 sztuk wyższym.
Rosnąca sprzedaż największych deweloperów mieszkaniowych nie oznacza, że cały polski rynek rośnie równie mocno. Firmy zasobniejsze w gotówkę lub te mające do niej ułatwiony dostęp m.in. dzięki statusowi spółki giełdowej, poszerzają swoją ofertę, wygrywając z mniejszymi konkurentami. – Firmy, które jeszcze rok – dwa lata temu mocno deptały nam po piętach na rodzimym, wrocławskim rynku, dziś znacznie ograniczyły swoją aktywność – zauważa Grzegorz Antkowiak, założyciel i członek rady nadzorczej Gant Development. Według różnych szacunków w 2011 r. sprzedaż mieszkań na rynku pierwotnym wzrośnie o 5 – 15 proc., podczas gdy najwięksi gracze liczą, że pod koniec roku będą mogli się pochwalić nawet dwukrotnie wyższą dynamiką sprzedaży.
Klientów do kupowania mieszkań zachęcają między innymi coraz bardziej atrakcyjne ceny mieszkań. Jak pokazują szacunki firmy redNet Consulting, w ciągu ostatnich sześciu miesięcy średnia cena transakcyjna metra nowego mieszkania spadła o blisko 300 zł. Spadają też ceny ofertowe.
– Deweloperzy wprowadzają do ofert mieszkania budowane głównie na tańszych działkach, zlokalizowanych z reguły na obrzeżach miast – mówi Sławomir Horbaczewski, wiceprezes stołecznego Marvipolu. Deweloperzy mogą pozwolić sobie na obniżenie cen mieszkań również dzięki spadkom cen gruntów, wyśrubowanym w czasach prosperity przez inwestorów z Hiszpanii i Irlandii. – Dziś można je kupić za część ówczesnej wartości od syndyków lub likwidatorów. Tańsze grunty to tańsze mieszkania – analizuje Oskar Kazanelson, szef rady nadzorczej Robygu.