Dość wspomnieć oczyszczalnię ścieków Czajka, czy kilkunastoletnie już dzieje budowy autostrad w Polsce. To nie przypadek, że podobne projekty opóźniają się albo wloką ad infinitum.
Przyczyny tkwią często w zaniżonych ofertach składanych przez konsorcja. Wykonawca przyjmuje strategię późniejszego aneksowania umów, a koszty takich manewrów ponoszą Bogu ducha winni podwykonawcy, którym płaci się z opóźnieniem albo wcale.
Wokandy sądowe pełne są roszczeń podwykonawców w stosunku do wielkich firm. Takie przypadki zdarzają się zresztą na całym rynku budowlanym, także na rynku deweloperskim. Problem polega na tym, że konsorcjum albo duży deweloper zajmują się przede wszystkim inżynierią finansową, z ktorą inżynieria budowlana często się rozmija.
Skandal ze schodami na Stadionie Narodowym może opóźnić inwestycję o parę dobrych miesięcy. W sytuacji, kiedy zatrzymanie budowy albo nieoddanie jej w terminie jest niemożliwe – choćby ze względów prestiżowych – wzmacnia to pozycję przetargową wykonawców.
Na tym etapie bardzo trudno już nich zrezygnować bez zagrożenia dla powodzenia całości projektu. Mają więc budowę w garści. Mogą żądać aneksowania podpisanych umów i renegocjować ceny.