– Największa obniżka ceny, jaką ostatnio odnotowało nasze biuro, to ponad 15,5 proc. Chodziło o 96-metrowe mieszkanie przy ul. KEN. Właściciele lokalu, wykończonego w bardzo dobrym standardzie, wystawili go na sprzedaż w marcu ub.r. z ceną ofertową 900 tys. zł – opowiada Ewa Orłowska, dyrektor warszawskiego oddziału agencji Polanowscy
Nieruchomości. – Po roku mieszkanie wraz z miejscem postojowym i komórką lokatorską zostało sprzedane za 760 tys. zł. – Sprzedający obniżyli cenę, bo nie mogli udźwignąć kredytu zaciągniętego na zakup nieruchomości.
Byle nie przeszacować
Pośrednik Cezary Szubielski, dyrektor żoliborskiego biura Krupa Nieruchomości, podaje przykład trzypokojowego 70-metrowego mieszkania w kamienicy z 1936 r. przy ul. Dobrej. W 2010 r. lokal został wystawiony na sprzedaż za 730 tys. zł. – Dopiero dziś, po obniżeniu ceny do 530 tys. zł (o 27 proc.), mieszkanie budzi spore zainteresowanie – mówi Cezary Szubielski.
Pośrednik Paweł Zeliaś z firmy SalonDomow.pl podkreśla, że rabaty przy dzisiejszej rekordowej podaży mieszkań na rynku pierwotnym i wtórnym nie są niczym nadzwyczajnym. – Dawno nie miałem do czynienia z transakcją, w której właściciel nie udzieliłby rabatu. Średnie zniżki przy naszych ostatnich kilkunastu transakcjach wynosiły od 3,5 do 5 proc. – podaje Paweł Zeliaś. – Nie są to duże rabaty, ale ustalając cenę ofertową, bierzemy pod uwagę ceny transakcyjne w okolicy. Porównujemy je także z ofertą deweloperską – podkreśla.
Zdaniem Pawła Zeliasia tylko rzetelna wycena nieruchomości pozwala na jej szybszą sprzedaż. – Minimalizuje też straty związane z „leżakowaniem" przeszacowanego mieszkania w bazie. Ceny spadają, a powolnymi obniżkami nie zawsze dogonimy rynek – tłumaczy pośrednik.