Rabaty sięgają 30 procent

Niewiele transakcji na rynku wtórnym obywa się dziś bez obniżki cen. Średnie bonifikaty to 3 – 5 procent

Publikacja: 30.04.2012 13:00

Rabaty sięgają 30 procent

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

– Największa obniżka ceny, jaką ostatnio odnotowało nasze biuro, to ponad 15,5 proc.  Chodziło o 96-metrowe mieszkanie przy ul. KEN. Właściciele lokalu, wykończonego w bardzo dobrym standardzie, wystawili go na sprzedaż w marcu ub.r. z ceną ofertową 900 tys. zł – opowiada Ewa Orłowska, dyrektor warszawskiego oddziału agencji Polanowscy

Nieruchomości. – Po roku mieszkanie wraz z miejscem postojowym i komórką lokatorską zostało sprzedane za 760 tys. zł. – Sprzedający obniżyli cenę, bo nie mogli udźwignąć kredytu zaciągniętego na zakup nieruchomości.

Byle nie przeszacować

Pośrednik Cezary Szubielski, dyrektor żoliborskiego biura Krupa Nieruchomości, podaje przykład trzypokojowego 70-metrowego mieszkania w kamienicy z 1936 r. przy ul. Dobrej. W 2010 r. lokal został wystawiony na sprzedaż za 730 tys. zł. – Dopiero dziś, po obniżeniu ceny do 530 tys. zł (o 27 proc.), mieszkanie budzi spore zainteresowanie – mówi Cezary Szubielski.

Pośrednik Paweł Zeliaś z firmy SalonDomow.pl podkreśla, że rabaty przy dzisiejszej rekordowej podaży mieszkań na rynku pierwotnym i wtórnym nie są niczym nadzwyczajnym. – Dawno nie miałem do czynienia z transakcją, w której właściciel nie udzieliłby rabatu. Średnie zniżki przy naszych ostatnich kilkunastu transakcjach wynosiły od 3,5 do 5 proc. – podaje Paweł Zeliaś. – Nie są to duże rabaty, ale ustalając cenę ofertową, bierzemy pod uwagę ceny transakcyjne w okolicy. Porównujemy je także z ofertą deweloperską – podkreśla.

Zdaniem Pawła Zeliasia tylko rzetelna wycena nieruchomości pozwala na jej szybszą sprzedaż. – Minimalizuje też straty związane z „leżakowaniem" przeszacowanego mieszkania w bazie. Ceny spadają, a powolnymi obniżkami nie zawsze dogonimy rynek – tłumaczy pośrednik.

I podaje przykłady. – Dwa 49-metrowe, trzypokojowe mieszkania przy ul. Zwycięzców, w bloku z 1970 roku, w bardzo podobnym standardzie, trafiają na rynek w grudniu 2011 r. Jedni właściciele przyjmują cenę ofertową 335 tys. zł, drudzy – 355 tys. zł. Pierwszy lokal sprzedaje się w lutym br. za 326 tys. zł. Cenę drugiego obniżono w kwietniu do 320 tys. zł – opowiada Paweł Zeliaś. – Duże rabaty są więc często wynikiem niewłaściwego oszacowania ceny ofertowej – ocenia.

Pośrednik Sebastian Janicki, dyrektor ds. zarządzania w Universal Property, przyznaje, że na rynku nieruchomości ceny są szacowane niedoskonale. – Wynika to głównie z bardzo trudnego porównywania nieruchomości. Nawet w tym samym budynku ceny lokali mogą się różnić o kilka lub więcej procent. Zależy to m.in. od kondygnacji, widoku z okien czy naświetlenia – tłumaczy Sebastian Janicki. – Nie ma też jednego rejestru, który pokazywałby transakcje zrealizowane w danym czasie w danej lokalizacji. Prowadzi to do dużych rozbieżności między cenami ofertowymi a transakcyjnymi, które mogą być odbierane jako rabaty – ocenia dyrektor.

Zdaniem Pawła Zeliasia, jeśli mieszkania są dobrze oszacowane, to średnie rabaty, jakie można uzyskać na rynku wtórnym, wynoszą od 3 do 5 proc., a na rynku pierwotnym – od 5 do 10 proc.

– Z dużymi zniżkami, powyżej 10 proc., mamy do czynienia przy sprzedaży droższych nieruchomości – mówi pośrednik. Tymczasem, jak dodaje Sebastian Janicki, w ostatnim czasie portfel transakcji zdominowała sprzedaż małych mieszkań. – Sprzedawały się dwa lub trzy pokoje na jak najmniejszym metrażu, a także – jako inwestycje – małe ok. 20-metrowe kawalerki – mówi dyrektor z Universal Property.

I podaje przykład takiego małego lokalu przy ul. Białobrzeskiej na Ochocie, który został sprzedany za 165 tys. zł przy cenie ofertowej 180 tys. zł. – Przy pierwotnej cenie mieszkanie przez kilka miesięcy nie budziło zainteresowania. Po korekcie udało się je sprzedać w dwa dni – podkreśla Sebastian Janicki.

Ostatnia deska ratunku

Według Ewy Orłowskiej coraz częściej obniżane są ceny lokali w starszych, głównie wielkopłytowych budynkach. – Dzieje się tak nawet, gdy mieszkanie jest dobrze zlokalizowane, np. przy metrze. Niektórzy właściciele są znużeni przeciągającą się sprzedażą. Widząc, że nie ma zainteresowania mieszkaniami o wysokich cenach, obniżają je o 2 – 5 proc. – tłumaczy dyrektor z Polanowskich.

Według niej takie obniżki trudno nazwać rabatem. – To raczej dostosowanie stawek do sytuacji rynkowej przez rozsądnych sprzedających. Obniżka to czasami ostatnia deska ratunku, gdy ma się problem z kredytem – mówi Ewa Orłowska.

Jak przypomina Sebastian Janicki, ceny ofertowe ostatnimi czasy zaczęły mocno spadać i zbliżyły się do cen transakcyjnych. – Klientom coraz trudniej uzyskać cenę transakcyjną niższą o 10 proc. od ceny ofertowej, co wcale nie oznacza, że kupują drożej – zastrzega Janicki.

Także według Cezarego Szubielskiego na rynku wtórnym rzadko zdarzają się obniżki przekraczające 10 proc. – Jeśli zniżka jest znacznie większa, to cena ofertowa była najprawdopodobniej zawyżona – mówi dyrektor.

Według niego część właścicieli nie chce obniżać cen, dlatego że w sprzedawanych lokalach mieszkają do ostatniej chwili. – Gdyby koszty generowało puste mieszkanie, sprzedający byliby bardziej skłonni do ustępstw, aby przyspieszyć transakcję – ocenia pośrednik z Krupa Nieruchomości. – Lęk o to, co kupię, jak za tanio sprzedam, nie pozwala na duże rabaty i uniemożliwia szybką sprzedaż – dodaje.

I przytacza historię, kiedy klientka zastanawiająca się nad sprzedażą mieszkania zastrzegła, że nie zejdzie z ceny poniżej 580 tys. zł. – Mimo tłumaczeń pośrednika, że ceny transakcyjne podobnych mieszkań to dziś 530 tys. zł, właścicielka stwierdziła, że za taką kwotę nie sprzeda.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.gawronska@rp.pl

Ile można uratować

źródło: SalonDomow.pl,

Polanowscy Nieruchomości, Universal Property

Opinia dla „Rz"

Paweł Zeliaś pośrednik z firmy SalonDomow.pl

Duże rabaty od cen zbliżonych do transakcyjnych z pewnością powinny zwiększyć naszą czujność.

Mieliśmy w Warszawie kilka przypadków ewidentnych oszustw, kiedy to sprzedawano mieszkania po okazyjnych cenach, udzielając dużych rabatów.

Trafiają się oczywiście tzw. pilne sprzedaże, ale te rzadko trafiają na rynek. Zdarzają się także oferty lokali, których stan prawny jest zagmatwany. I takie mieszkania są tańsze.

Trzeba jednak przeanalizować, ile czasu, pieniędzy i wiedzy będzie nas kosztować uregulowanie ich stanu prawnego.

– Największa obniżka ceny, jaką ostatnio odnotowało nasze biuro, to ponad 15,5 proc.  Chodziło o 96-metrowe mieszkanie przy ul. KEN. Właściciele lokalu, wykończonego w bardzo dobrym standardzie, wystawili go na sprzedaż w marcu ub.r. z ceną ofertową 900 tys. zł – opowiada Ewa Orłowska, dyrektor warszawskiego oddziału agencji Polanowscy

Nieruchomości. – Po roku mieszkanie wraz z miejscem postojowym i komórką lokatorską zostało sprzedane za 760 tys. zł. – Sprzedający obniżyli cenę, bo nie mogli udźwignąć kredytu zaciągniętego na zakup nieruchomości.

Pozostało 91% artykułu
Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej