Kampania marketingowa rozpoczęta przez deweloperów jest skierowana do kupujących z klasy średniej i nieco wyższej. Deweloperzy twierdzą, że nabywców znalazło już 600 mieszkań z pierwszego etapu osiedla. Będzie się można do nich wprowadzać na początku przyszłego roku.

Cały projekt przewiduje budowę 6 tys. apartamentów dla 40 tys. ludzi. Budynki z arkadami, wyłożone lokalnie wydobywanym piaskowcem, tworzą zaułki i osiedla połączone terenami zielonymi, a od zewnątrz - obwodnicą. Zbocza oferują widoki okolicznego krajobrazu.

Projekt przewiduje także budowę biur. W centrum mają powstać sklepy, kafejki, restauracje, kina, hala widowiskowa. Wszystko wokół centralnego placu.

- Miasto buduje nowe pokolenie Palestyńczyków - powiedział dziennikarzom NYT Bashar Masri, palestyński biznesmen prowadzący projekt. Sam chce się przeprowadzić do penthouse'u w nowym mieście, kiedy tylko będzie gotowy. - Każdy Palestyńczyk ma obowiązek uczestniczenia w tym narodowym projekcie - stwierdził.

Rawabi leżące w połowie drogi miedzy Jerozolimą a Nablusem sąsiaduje z Ramallah, stolicą administracyjną Autonomii Palestyńskiej. Palestyńskie flagi powiewają z ciągników i dźwigów. Jedna wielka flaga łopocze ponad centrum handlowym. Jest symbolem widocznym z  Ateretu, żydowskiego osiedla na pobliskim wzgórzu.

Jako miniatura rodzącego się państwa palestyńskiego, budowa Rawabi jest nieustanną walką. Jej przyszły wzrost zależy od sprzyjającego środowiska politycznego i współpracy z Izraelem. - Ja i moi koledzy poświęcamy 70 procent naszego czasu na zdobywanie zezwoleń i załatwianie dostawy wody, właśnie z powodu lokalizacji Rawabi - mówił dziennikarzom Masri. Obiecanych przez władze Autonomii funduszy nikt nigdy nie zobaczył. Stwarza to dodatkowe wyzwania. 

Polityczna niestabilność tego obszaru powoduje niekończące się problemy. Amir Dajani, zastępca dyrektora wykonawczego w firmie Real Bayti Estate Investment, która buduje miasto, powiedział, że firma wydaje w Izraelu od 80 do 100 mln dolarów rocznie na know-how i materiały, takie jak cement, co jest jest przykładem ekonomiki na rzecz pokoju.

Na terenie Autonomii Palestyńskiej nie ma lotniska ani portu morskiego. Import musi więc przechodzić przez Izrael. Chociaż projekt został ogłoszony w 2007 roku, to dopiero w czerwcu 2012 uzyskał czasową zgodę Izraela, odnawianą co roku, na dostęp do systemu dróg.  Są też problemy z wodą, którą Izrael dostarcza za pośrednictwem Palestyńskiej Agencji Wodnej.

Deweloperzy mówią, że obecne dostawy bieżącej wody są niewystarczające, wiec pracują gorączkowo, by do czasu wprowadzenia się pierwszych lokatorów do nowego miasteczka dostarczyć jej odpowiednią ilość.

Z kolei izraelscy urzędnicy ds. bezpieczeństwa twierdzą, że część problemów polega na tym, że deweloperzy chcą poprowadzić wodociąg przez obszar będący pod pełną kontrolą Izraela, zamiast przez tereny podległe Autonomii Palestyńskiej.

Projekt został też zaatakowany przez Palestyński Narodowy Komitet, który sprzeciwia się jakiejkolwiek współpracy z Izraelem. Komitet oskarża inwestorów o promowanie własnych interesów kosztem praw Palestyńczyków. Deweloperzy przekonują zaś, że wszędzie, gdzie to tylko możliwe, preferują produkty palestyńskie.

Całe przedsięwzięcie jest obarczone ogromnym ryzykiem. Jeśli okoliczności się zmienią na lepsze, mówią deweloperzy, Rawabi może służyć jako model dla przyszłych przedsiębiorców.  Jeśli nie, projekt może upaść.

A jest to nie tylko dostarczenie mieszkań, ale też stworzenie tysięcy miejsc pracy w budownictwie i w związanym z miastem biznesem.  Rawabi ma też przyciągnąć firmy najnowocześniejszych technologii, które będą inwestować w budowę centrów naukowo-badawczych i outsorcingowych.