Bankructwa w branży budowlanej

Opóźnienia w płatnościach w branży budowlanej są coraz większe. Przyszły rok nie przyniesie poprawy.

Publikacja: 14.10.2013 09:22

Wierzytelności w sektorze budowlanym

Wierzytelności w sektorze budowlanym

Foto: Rzeczpospolita

W tym roku upadło ponad 170 firm z branży budowlanej.  To aż 25 proc. zarejestrowanych w Polsce bankructw. Dla porównania – jak wyliczają przedstawiciele spółki Coface, zajmującej się ubezpieczaniem należności – w 2009 r. odsetek ten był znacznie mniejszy – wynosił tylko 10 proc.

– Po burzliwym 2012 roku sytuacja w budownictwie nieco się uspokoiła. Liczba upadłości wprawdzie dalej rośnie, ale w nieco wolniejszym tempie – zauważa Marcin Siwa, dyrektor oceny ryzyka w Coface.

Lokalna konkurencja

Analitycy przypominają bessę, jaka miała miejsce na początku minionej dekady, gdy w latach 2002 i 2003 rocznie padało po ok. 300–400 przedsiębiorców z w tej branży. Czy  zatem najgorsze jeszcze jest przed nami?

Eksperci od ubezpieczania należności nie przewidują nagłej poprawy sytuacji. Jednocześnie nie przepowiadają jednak znacznego pogłębienia się dotychczasowej zapaści.

Np.  Według Macieja Harczuka, prezesa Euler Hermes Collecions (dostawcy raportów handlowych), w przyszłym skala upadłości w sektorze budowlanym niewiele się zmieni w porównaniu z tegoroczną sytuacją. W najlepszym przypadku upadnie nieco mniej spółek.

– Nie ma jednak co liczyć na ożywienie działalności firm budowlanych, a nowe prace drogowo-infrastrukturalne rozpoczną się późno, pewnie w drugiej połowie przyszłego roku. Dlatego nie spodziewamy się znacznego dopływu środków finansowych z tego tytułu – tłumaczy Maciej Harczuk.

Choć najlepiej radzą sobie duże spółki, to i tak dotykają ich problemy finansowe. By zdywersyfikować ryzyko, coraz bardziej napierają na lokalne rynki, podejmując się mniejszych przedsięwzięć. Zagęszczając regionalną konkurencję, osłabiają tym samym kondycję niewielkich, rodzinnych spółek.

Według Euler Hermes Collections obecnie działalność najczęściej kończą właśnie mali przedsiębiorcy, pracujący tylko w określonym regionie, o rocznych obrotach na poziomie co najwyżej 20–30 mln zł.

Nowe problemy

– Choć trwa jeszcze sezon w handlu hurtowym artykułów budowlanych, stali i drewna, wkrótce przepływy gotówkowe zmniejszą się drastycznie. To, wobec konieczności spłaty wcześniej zaciągniętych kredytów, znów uderzy w cały sektor – prognozuje Maciej Harczuk. Dodaje, że upadają nadal, choć na mniejszą skalę, również i firmy zarządzające procesem inwestycyjnym, sprzedażą mieszkań czy projektami. Np. we wrześniu br. działalność zakończyło pięciu tego typu przedsiębiorców na dziewiętnastuzanotowanych w tym czasie bankructw w budowlance.

Przedstawiciele Euler Hermes Collecions podkreślają, że najwięcej wrześniowych bankrutów było zarejestrowanych na Mazowszu. Drugie miejsce w tym niechlubnym rankingu zajął w ubiegłym miesiącu Dolny Śląsk, w którym działalność zakończyło pięć spółek budowlanych. W bardzo trudnej sytuacji znajdują się szczególnie wykonawcy i to niezależnie od skali działalności.

– W tym roku widać duży zastój na rynku oraz sukcesywne wydłużanie średniego okresu spłaty zobowiązań handlowych. Sytuacja ta nie poprawi się co najmniej do końca 2013r.  – twierdzi Marcin Siwa.

Według Euler Hermes Collections w naszych rodzimych producentów uderzają nie tylko zatory finansowe polskiej branży budowlanej. Do ich problemów przyczyniają się również narastające opóźnienia płatnicze od odbiorców z Niemiec, ale także z  Wielkiej Brytanii.

Średnie zaległości w spłacaniu zobowiązań w całej branży budowlanej od roku praktycznie się nie zmieniły. Wynoszą około 26 dni, przy czym w przypadku hurtowników budowlanych okres ten jest nieco dłuższy – przeciętnie 37 dni. Rok temu hurtownicy regulowali swoje zobowiązania o jeden dzień dłużej.

Jest jednak i dobra informacja: nie maleje wartość wpłacanych terminowo należności (ok. 74 proc. wszystkich zobowiązań), choć w przypadku hurtu budowlanego jest nieco wyższa niż rok temu (62 proc.). Ale w przypadku zobowiązań spłacanych z opóźnieniem rośnie skala należności nieregulowanych co najmniej przez cztery miesiące. Rok temu odsetek takich zobowiązań wyniósł  6,5 proc., a obecnie  sięga 8 proc. Wśród hurtowników budowlanych wierzytelności tego typu stanowią niemal 13 proc. wszystkich zaległości.

W ostatnich 12 miesiącach wzrosła także wartość należności niespłaconych od ponad roku po terminie płatności. Są to przeważnie tzw. trudne długi firm będących w procesie upadłości lub tych, które już zniknęły z rynku. Nie ma wielkich szans na odzyskanie tych pieniędzy.

– Przyczyną pogłębiającego się zadłużenia w budowlance jest przedłużający się kryzys, który szczególnie dotyka tej branży. Brakuje pieniędzy na rynku, spada liczba inwestycji, a marże przedsiębiorców są coraz niższe. W złej kondycji są również i duże podmioty, wśród których nie brak bankructw. Do tego wierzyciele niechętnie korzystają z narzędzi windykacyjnych, a część dużych podmiotów jest w złej kondycji – wylicza Szymon Kobierski, dyrektor działu dochodzenia roszczeń w firmie windykacyjnej Pragma Inkaso.

Do firm windykacyjnych trafiają coraz częściej drobniejsze zlecenia, na mniejsze kwoty, przeważnie rzędu kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy złotych.

– Inny jest profil dłużników. O ile rok temu były to często   główni wykonawcy lub podwykonawcy, teraz są to najczęściej mniejsze spółki, szczególnie instalacyjne – zauważa Maciej Harczuk.  Twierdzi, że mniejsze wierzytelności wcale nie są łatwiejsze do odzyskania niż te duże sumy, windykowane od największych graczy,

Jak dodaje Maciej Jasiński, dyrektor biura windykacji w Coface, sukcesywnie rośnie liczba zleceń windykacyjnych w branżach powiązanych z budowlanką, np. stalowej. Schemat wszędzie jest identyczny: wykonawcy zalegają z płatnościami wobec dostawców (dystrybutorów czy hurtowników stali), a ci z kolei nie mają czym płacić producentom.

– Warto mieć na uwadze, że podmioty z sektora MSP w zasadzie nie dysponują majątkiem pozwalającym zaspokoić nawarstwiające się zadłużenia wobec przedsiębiorców podobnej wielkości. W obecnych realiach nie ma niestety żadnych przesłanek poprawy sytuacji – twierdzi Szymon Kobierski.

Krzysztof Matela, prezes EGB Investments

W branży budowlanej bardzo często pojawiającym się problemem są niezgodności dotyczące wykonania robót. W efekcie przepływ gotówki zostaje wstrzymany. Przede wszystkim problemy z regulowaniem swoich zobowiązań mają najmniejsze firmy. Nawet niewielkie zakłócenie w spłatach ich należności może prowadzić do utraty płynności finansowej. Z drugiej strony mimo że głównie upadają najmniejsze firmy, zatory płatnicze w sektorze usług budowlanych są nierzadko spowodowane bankructwami dużych zleceniodawców. Zdarzają się przypadki, że upadłość jednego dużego podmiotu wywołuje lawinę problemów finansowych u jego wykonawców, którzy często bezskutecznie przez wiele miesięcy oczekują na należne im pieniądze. Wartość wierzytelności na tym rynku waha się od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych.

W tym roku upadło ponad 170 firm z branży budowlanej.  To aż 25 proc. zarejestrowanych w Polsce bankructw. Dla porównania – jak wyliczają przedstawiciele spółki Coface, zajmującej się ubezpieczaniem należności – w 2009 r. odsetek ten był znacznie mniejszy – wynosił tylko 10 proc.

– Po burzliwym 2012 roku sytuacja w budownictwie nieco się uspokoiła. Liczba upadłości wprawdzie dalej rośnie, ale w nieco wolniejszym tempie – zauważa Marcin Siwa, dyrektor oceny ryzyka w Coface.

Pozostało 93% artykułu
Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej