Zagraniczne fundusze chętnie kupują w Polsce biurowce, magazyny i galerie handlowe – najemcy tych obiektów płacą czynsze denominowane w euro, inwestorzy nie ponoszą tym samym ryzyka kursowego i mogą cieszyć się stabilnymi wpływami.
A co z rozwijającym się w Polsce rynkiem alternatywnych nieruchomości komercyjnych, jak prywatne akademiki czy portfele mieszkań na wynajem? Tu z natury rzeczy najemcy płacą czynsze w lokalnej walucie.
Apetyt na ryzyko
– Inwestorzy, z którymi mieliśmy okazję do tej pory rozmawiać o potencjale polskiego rynku, podnoszą tę kwestię przy ocenie ryzyka – przyznaje Maximilian Mendel, dyrektor działu inwestycji mieszkaniowych w firmie doradczej JLL.
– Możemy wyróżnić trzy podejścia. Dla najbardziej konserwatywnej grupy jest to czynnik wykluczający: fundusze te gromadzą kapitał w euro i tylko w tej walucie chcą inwestować. Nie przekonuje ich nawet zdecydowanie wyższa niż w krajach „starej" Europy wysoka rentowność tego typu projektów. Dla drugiej grupy ryzyko kursowe jest na tyle poważnym zagrożeniem, że decydują się zmitygować je stosując hedging. Nie rozwiązuje to jednak ryzyka całkowicie, a tylko zmniejsza jego skalę, do tego znacząco obniża atrakcyjność inwestycji z powodu dodatkowych kosztów, bo w porównaniu z innymi krajami UE poza strefą euro poziom opłat hedgingowych jest w Polsce wysoki – dodaje.
Trzecia grupa to inwestorzy, którzy ze względu na długi horyzont inwestycji nie obawiają się niewielkich zmian relacji zł/euro lub wierzą, że prędzej czy później problem rozwiąże się sam, tj. Polska przyjmie walutę europejską.