Trudno zakazać budowy na terenach zagrożonych

Ludzie nie boją się ani huraganów ani lawin błotnych. Budują domy w najbardziej niebezpiecznych miejscach. - Zdążę sprzedać dom, zanim przyjdzie katastrofa - mówią.

Publikacja: 09.04.2014 17:00

Nowy Orlean

Nowy Orlean

Foto: Bloomberg

22 marca o poranku w miasteczku Oso na północny-wschód od Seattle potężna lawina błotna, w przybliżeniu 15 mln metrów sześciennych gleby, skał i połamanych drzew, zmiotła z powierzchni ziemi 49 domów, zabijając co najmniej 28 osób, podczas gdy 20 innych nadal uważa się za zaginione. Trudno jest zakazać budowy na terenach zagrożonych. Po katastrofach, takich jak lawina błotna w Oso w stanie Waszyngton, podstawowe pytanie brzmi" "Dlaczego pozwala się ludziom mieszkać w tak niebezpiecznych miejscach"? - piszą dziennikarze New York Times.

Na stronie internetowej Scientific American jedna z blogerek napisała: "Doprowadza mnie do furii, kiedy urzędnicy, świadomi tego, że teren jest niebezpieczny, pozwalają ludziom budować tam domy".

Kto ma prawo do budowy

Ale sprawy rzadko są proste, kiedy uprawnienia władzy spotykają się z prawem własności. Rząd ma szerokie uprawnienia w dziedzinie bezpieczeństwa przy zezwalaniu, gdzie i jak można budować. Ale może być też pewien kłopotów, kiedy próbuje ograniczyć prawo do budowy.

- Najczęściej kończy się to w sądzie - mówi na łamach New York Times Lynn Highland, geograf, której agencja dostarcza naukowych informacji o budowie geologicznej i zagrożeniach, ale nie ma uprawnień regulacyjnych. - A stanowe i lokalne regulacje tworzą patchwork - ocenia Lynn Highland.

Kiedy dochodzi do katastrofy, ludzie uświadamiają sobie, że polisy ubezpieczeniowe nie obejmują lawin błotnych, jeśli nie ma specjalnych klauzul, za które trzeba słono płacić. - Mówimy ludziom" "bądźcie ostrożni, kiedy kupujecie albo budujecie dom, ponieważ przepisy w dziedzinie ograniczania ryzyka różnią się bardzo pomiędzy stanami, a nawet pomiędzy hrabstwami  - mówi Highland.

Rząd ciągle zmaga się z tym problemem. Po przejściu huraganu Sandy w 2012 gubernator New Jersey poparł program pomocy dla mieszkańców wybrzeża, by mogli pozostać w swoich domach. Tymczasem w sąsiednim stanie Nowy Jork gubernator Andrew M. Cuomo wspierał programy, które premiowały tych, którzy się z wybrzeża wyprowadzali.
Wysiłki kongresu, by zredukować zachęty do odbudowy obszarów zalewowych zostały znacząco osłabione wraz z przyjęciem ustawy, która umożliwia stosunkowo tanie ubezpieczenie od powodzi.

Nie chcą słyszeć o niebezpieczeństwie

Po huraganie Katrina w 2005 roku planiści wyszli z propozycją odbudowy bezpieczniejszego i silniejszego Nowego Orleanu przez konsolidację małych populacji w wyżej położonych dzielnicach i przekształcanie niżej położonych obszarów w tereny zielone. - Włożono w to wiele wysiłku - mówi na łamach New York Timesa Joseph Canizaro, szef komisji odbudowy Nowego Orleanu. - Próbowaliśmy ratować ludzkie życie, ale ludzie nie lubią, kiedy się im mówi, gdzie mają mieszkać i co mają robić ze swoimi domami - dodaje.

Edward Blakely, który kieruje odbudową Nowego Orleanu, dodaje, że kiedy przedstawiał niektóre propozycje, to "ludzie albo je wyśmiewali, albo byli bardzo rozgniewani". - Nowy Orlean nie jest odosobniony - mówi Blakely, profesor z Uniwersytetu w Sydney w Australii. - Rzeczywiście zabudowaliśmy prawdziwie niebezpieczne tereny w całym kraju.

Po katastrofach społeczności czasem wyprowadzają się terenów niebezpiecznych. Małe miasto Valmeyer zostało zniszczone w 1993 przez powódź Mississippi. Mieszkańcy odbudowali miasteczko na pobliskim stromym brzegu, ok. 400 stóp wyżej niż poprzednie, korzystając z 35 mln dol. dotacji federalnej.

King County w stanie Waszyngton w latach 90. rozpoczęło skupywanie domów w podmiejskiej dzielnicy, która była wielokrotnie zalewana przez groźne powodzie. W ciągu 20 lat hrabstwo wykupiło 60 domów. - Odmowa pozwolenia na budowę jest trudna - mówi na łamach new York Times J. David Rogers, profesor geologii z Uniwersytetu w Missouri. - To istny Big Brother. Deweloperzy i budowniczy rzadko chcą słyszeć złe wiadomości - podkreśla Rogers, który pracował jako konsultant szacujący ryzyko osunięć.

Zmiecie sąsiada, nie mnie

- Grunt i stoki można często ogrodzić i wzmocnić - mówi profesor. - Ale kiedy się im powie, ile taka stabilizacja kosztuje, budowlańcy i deweloperzy zwracają się przeciwko tobie. Byłem najczęściej wyrzucanym z pracy doradcą na całym zachodzie Stanów - dodaje.

- Kiedy samorząd koncentruje się na przepisach regulacyjnych, traci  z pola widzenia lokalne zagrożenia - mówi Frank Popper, ekspert ds. planowania z Rutgers University. Miasteczko West w Teksasie nie nakazało wyprowadzki fabryki nawozów ze śródmieścia - zauważa. Doszło do katastrofy. W zeszłym roku w fabryce był wybuch, który zniszczył budynek i część miasta.

Ekspert dodaje, że niewiele zrobiono, by przygotować Wschodnie Wybrzeże na huragany, takie jak Sandy, a mieszkańcy racjonalizują problemy związane z huraganami i podniesieniem poziomu  wód, wmawiając sobie: "Cóż, sprzedam ten dom, zanim się to zdarzy", albo "Naukowcy nie wiedzą, co mówią" albo "To się przytrafi sąsiadowi, ale nie mnie". Nastawieni sceptycznie do rządowych regulacji twierdzą, że będzie bardzo trudno zmniejszyć niebezpieczne obszary w wielu miejscach poprzez próby ograniczenia zabudowy wzdłuż wybrzeży.

James S. Burling, dyrektor Pacific Legal Foundation, grupy obrońców prawa własności, dodaje, że tak naprawdę to "na całym Wschodnim Wybrzeżu wszystkie miejsca są zagrożone huraganami".

Uprawnienia rządu w dziedzinie regulacji zagrożeń budowlanych są bardzo szerokie - mówi Ilya Somin, profesor prawa z George Mason University. - I kiedy rząd działa i zmienia przepisy, to zazwyczaj właścicielom ziemi jest trudno wygrać. Profesor najchętniej widziałby możliwość zliberalizowania przepisów tak, by ludzie, których nieruchomości tracą na wartości z powodu działań rządu, mieli większe szanse na odszkodowania, a zamiast zabraniać budowy sugeruje mniej restrykcyjne podejście.

- Nie potrzebujemy chronić ludzi przed budową na obszarach zagrożonych - mówi. - Musimy tylko być pewni, że ludzie biorą to ryzyko na siebie - dodaje.

Richard A. Epstein z University of Chicago mówi, że przypadek Oso powinien być prosty, ponieważ tam się takie katastrofy już zdarzały. - Ten przypadek nie przemawia za zwiększeniem rządowych regulacji w imię ochrony przed rychłymi zagrożeniami życia i zdrowia. Jestem właścicielem nieruchomości, ale nie jestem szaleńcem - mówi na łamach New York Times.

Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej