Michael i Melanie, paryżanie mieszkający w przytulnej kawalerce na Manhattanie, są członkami grupy, którą socjologowie nazywają czasem "zapomnianymi średniakami". Pan Michael zarabia 90 tys. dol. rocznie jako biegły księgowy. Jego żona zarabia 21 tys. dol., pracując w schronisku dla zwierząt - czytamy na lamach "New York Timesa".
Jej skromna pensja jest uzupełniana wysokimi zasiłkami od czasu, kiedy w styczniu tego roku urodziła się im córka Nora. W sierpniu ubiegłego roku para wprowadziła się do 46-metrowego lokalu z czynszem 2,7 tys. dol. miesięcznie. Przy takich zaletach, jak ceglane ściany, ozdobny kominek i usytuowanie kilka kroków od Central Parku, mieszkanie było najlepszym i najtańszym lokalem, jaki można było znaleźć.
Ale wysoki rachunek za wynajem stawał się z miesiąca na miesiąc coraz cięższy. - Gdyby nie wysoki czynsz, mogłabym zostać w domu z dzieckiem - mówi Melanie dziennikarzom "New York Timesa", zaznaczając, że w miesięcznych wydatkach rodziny jest kwota 2 tys. dol. na opiekę nad Norą. - Niestety, muszę nadal pracować, ponieważ potrzebujemy mojego zasiłku. Tak więc będziemy musieli oddać córkę do żłobka - dodaje.
Na ostrzu noża
Rodziny ze średnimi dochodami, takie, jak małżeństwo Michaela i Melanie, wydające na mieszkanie co najmniej 30 proc. dochodów, kroczą po ostrzu noża, gdzie po jednej stronie jest nadzieja, a po drugiej - niepokój - piszą dziennikarze NYT.