Zapowiadało się obiecująco. Dom w Detroit w cenie „pary używanych butów". W dodatku z najemcą, co miało gwarantować stały, niezły zysk. Pakiet takich okazyjnych nieruchomości w amerykańskim mieście bankrucie miał dawać inwestorom roczną rentowność na poziomie 23 proc.
Kokosy obiecywano też tym, którzy zainwestują w ziemię w Brazylii. Wartość gruntów miała wzrosnąć w związku z mundialem. Okazało się, że inwestorzy w Detroit kupowali zrujnowane budynki, w których mieszkały zdziczałe psy. W Brazylii dostały się im nic niewarte nieużytki. Te dwie afery wstrząsnęły ostatnio Wielką Brytanią. Ale mogły się zdarzyć wszędzie. Także na naszym rynku nieruchomości są przykłady niefortunnych inwestycji, kiedy to klient tracił oszczędności całego życia, bo uwierzył, że kupuje „okazję".
Zjawisko jest więc uniwersalne, tak jak uniwersalny jest jeden z grzechów głównych – chciwość, która wydaje na świat ślepotę i naiwność. Nie ma ?takich przepisów prawnych, między które przestępca by się nie wcisnął. A rynek nieruchomości, jak żaden inny, stwarza podglebie dla tego typu afer.
Dlatego też trzeba powtarzać w nieskończoność: czytaj umowy i nie licz na to, że wszyscy inni zadowolą się rentownością na poziomie 5 proc., podczas gdy ty, szczęśliwiec, na wynajmie zakupionej po okazyjnej cenie nieruchomości zarobisz rocznie 30 proc.
Jak podkreśla jeden z brytyjskich pośredników – na rynku nieruchomości nie ma superokazji. Są tylko transakcje przygotowane w dobrej albo złej wierze. Kiedy więc ktoś oferuje ci mieszkanie po cenie używanego samochodu, nie łudź się, że wygrałeś los na loterii.