Coraz częściej urlopowicze korzystają z tanich połączeń lotniczych, dojeżdżają na miejsce własnym transportem, a wakacyjne lokum wynajmują w Internecie. I coraz częściej wpadają w pułapkę.
Wyspecjalizowani hakerzy włamują się na strony portali zajmujących się wynajmowaniem wakacyjnych posiadłości. Jest ich bez liku: HouseTrip, Athomeinfrance (oferty francuskie), Expatrica, OwnersDirect czy HomeAway, żeby tylko wymienić kilka z nich. I tam czekają na nich hakerzy, którzy od lat i w coraz bardziej wyrafinowany i skuteczny sposób przejmują wakacyjne płatności. Włamują się na strony wynajmujących domy i apartamenty, korespondują z klientami portali, wysyłają wszystkie szczegóły kontraktu, odpowiadają np na pytania czy jest tam wi-fi. Wreszcie, kiedy urlopowicze przyjeżdżają na wymarzone wakacje, znajdują drzwi zamknięte, a po skontaktowaniu się z właścicielem nieruchomości dowiadują się, że padli ofiarą oszustwa. Szacuje się, że w ciągu ostatnich 5 lat przestępcy naciągnęli urlopowiczów przynajmniej na 30 mln euro i są dowody na to, że 12 tysięcy wakacyjnych kontraktów na wynajęcie domów od Francji poprzez RPA po Indonezję, to hakerskie spamy.
HomeAway i Owners Direct mają w swojej ofercie najwięcej domów i apartamentów — łącznie milion w 190 krajach. Dlatego to właśnie ich portale padły ofiarą największej liczy oszustw, w wyniku których urlopowicze nie zachowujący wystarczającej ostrożności niezbędnej w transakcjach internetowych, straciły setki tysięcy euro i funtów. A po przyjeździe na miejsce musieli oni szukać alternatywnego lokum.
HomeAway/Owners Direct zarzekają się oczywiście, że nie mają nic wspólnego z przestępcami i nie mogą odpowiadać za hakerskie włamania na ich strony. Jednakże ofiary przestępstw oskarżają obie firmy, że nie robią nic, aby im pomóc w dochodzeniu odszkodowania za utratę pieniędzy, która została ułatwiona niewystarczającym zabezpieczeniem sieci biur.
Czasami przestępcy stosują inną praktykę. Nie czekają aż ich ofiary przyjadą na miejsce wakacji i zastaną zamknięte drzwi, tylko na kilka dni przed planowanym przyjazdem na wakacje wysyłają do „klienta" informację, że ich wybrana posiadłość została właśnie sprzedana i nie może zostać wynajęta. Telefony z żądaniem wyjaśnień nie dają skutku, tak samo jak próby odzyskania pieniędzy. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy właściciele posiadłości starają się pomóc oszukanym klientom, kontaktują ich z informatykami, wtedy okazuje się, że padli oni ofiarą oszustwa, a pieniądze są nie do odzyskania.