Banki się boją, że nie tylko frankowicze będą chcieli upaść

Co zrobić, gdy ma się kłopoty ze spłatą kredytu hipotecznego? Jak ogłosić upadłość zgodnie z nowym prawem?

Publikacja: 21.10.2014 11:00

Banki się boją, że nie tylko frankowicze będą chcieli upaść

Foto: Bloomberg

Rz: Czytelnik ma taki problem: od marca tego roku żona nie ma pracy, pracuje tylko on. Wychowują dwoje dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym, mają mieszkanie i samochód na kredyt. Oszczędności skonsumowali na tzw. życie i spłatę rat. Czytelnik nie chce sprzedawać mieszkania, ale na regulowanie rat go nie stać, dopóki żona nie znajdzie zatrudnienia. Co może zrobić w takiej sytuacji?

Krzysztof Oppenheim: Jest to klasyczny, przewidywalny i prosty do rozwiązania problem w bankowości hipotecznej. Pod warunkiem, że obie strony chcą go rozwiązać.

Po pierwsze, klient udaje się do banku i w formie pisemnej informuje kredytodawcę o zaistniałej sytuacji. Powinien też określić, jaką kwotę w danym okresie – czyli dopóki żona nie znajdzie pracy – może wpłacać na poczet kolejnych rat, może to być np. 300 lub 500 zł.

Bank powinien – po weryfikacji prawdziwości oświadczenia klienta – wyrazić zgodę na takie rozwiązanie, ustalając przez okres minimum sześć miesięcy obniżoną kwotę spłaty, wraz z ustaleniem, że środki te będą zaliczone na spłatę kapitału, a nie odsetek. Fachowo nazywa się: odwrotna kolejność zarachowania kapitału i odsetek.

Klient zyskuje, a bank nie traci na takim rozwiązaniu?

Nikt nic nie traci, a kredytobiorcy, wiedząc, że bank zachowuje się tak, jak przystało na instytucję zaufania publicznego, mogą spać spokojnie.

Takie wsparcie ma ogromne znaczenie, szczególnie w okresie poszukiwania pracy: będąc w depresji, ze względu na groźbę wypowiedzenia umowy o kredyt, trudno wypaść rewelacyjnie na rozmowie kwalifikacyjnej.

Jest to rozwiązanie podręcznikowe, jednak niezwykle rzadko stosowane przez banki. Szanse na przeprowadzenie tak prostej i zazwyczaj skutecznej restrukturyzacji, według obecnie stosowanych procedur w naszych bankach, oceniam na mniej niż 10 proc.

Panuje taka opinia, że gdy się straci pracę, lepiej nie zgłaszać się do banku, ?bo wymówi kredyt, albo jeszcze podwyższy ratę, żądając dodatkowego ubezpieczenia ...

Zgodnie z umową kredytową mamy co miesiąc płacić raty w odpowiedniej wysokości. Utrata pracy nie musi oznaczać braku możliwości obsługi kredytu i w takiej sytuacji informowanie banku o fakcie utraty zatrudnienia mija się z celem.

Jeśli jednak w danym czasie nie jesteśmy w stanie obsługiwać kredytu – bez względu na przyczynę ?– musimy o tym fakcie poinformować bank. ?Należy zrobić to wcześniej niż wypada płatność danej raty. Informacja taka powinna być przekazana do banku w formie pisemnej wraz z wyjaśnieniem, z jakiego powodu nastąpiła utrata płynności finansowej. I czy ma ona charakter chwilowy czy trwały. Jest to forma podania o restrukturyzację.

Wszelkie ustalenia z bankiem klient powinien robić na piśmie. Na każde podanie musi dostać odpowiedź.

I bank, i klient wspólnie powinni dążyć do znalezienia rozwiązania. To nie jest tylko sprawa dłużnika, który najczęściej jest w takiej sytuacji zupełnie bezradny.

W Polsce jest tak, że nawet, jeśli bank przejmie mieszkanie, gdy kredyt hipoteczny nie jest spłacany, to i tak długi ciągną się dalej za klientem.

W Polsce banki nie przejmują mieszkań, tylko kierują sprawę do egzekucji komorniczej. Mieszkanie klienta sprzedawane jest na licytacji, w wyniku której komornik dostaje 15 proc. odzyskanego długu.

Mając na względzie, że mieszkanie zwykle jest sprzedawane za nie więcej niż 75 proc. jego ceny, bank odzyskuje tą drogą zazwyczaj tylko część długu.

Skoro tak, dalej ma prawo ścigać kredytobiorcę. Zazwyczaj wyręcza się w tym celu firmami windykacyjnymi lub kontynuuje egzekucję z udziałem komornika sądowego.

W ten sposób z uczciwych ludzi, którzy kiedyś zdecydowali się na zakup mieszkania z udziałem kredytu, robi się ściganych do końca życia przestępców. Bo tak właśnie dziś czuje się niewypłacalny dłużnik. Jedynym ratunkiem dla niego jest wtedy ucieczka w szarą strefę.

I właśnie w takich przypadkach świetnie sprawdzi się nowa ustawa o upadłości konsumenckiej, która wejdzie w życie od stycznia 2015 roku.

Jak zmieni się sytuacja zadłużonych na mieszkania, a mających kłopoty finansowe, po wejściu w życie nowego prawa o upadłości konsumenckiej?

Ustawa o upadłości konsumenckiej jest świetnie napisana i z pewnością uratuje dziesiątki tysięcy Polaków przed degradacją społeczną. Pamiętajmy jednak o fakcie, że dotyczy ona wyłącznie osób, które nie prowadziły działalności gospodarczej. Przedsiębiorca, który nie jest w stanie spłacać kredytu hipotecznego, nie skorzysta z dobrodziejstw tego aktu prawnego. Odnośnie do adresatów ustawy, w tym osób, które wpadły w tarapaty finansowe i nie są w stanie spłacać kredytu hipotecznego – będą możliwe dwa rozwiązania.

Pierwsze, czasem stosowane już przez niektóre banki, to zgoda kredytodawcy na dobrowolną sprzedaż mieszkania, pomimo że z kwoty sprzedaży nie uda się spłacić całości zobowiązania. Jak bank rozłoży pozostałą część spłaty kredytu? Jeśli będą to zbyt wysokie obciążenia, dłużnik będzie mógł złożyć wniosek o upadłość konsumencką i to sędzia – a nie bank – ustali, jaką maksymalnie kwotę może spłacać co miesiąc dłużnik na spłatę zobowiązań. Brane tu będą wyłącznie dochody kredytobiorcy oraz koszty utrzymania jego i rodziny, a nie kwota zobowiązań wobec wierzycieli. Może więc się zdarzyć, że przy łącznych długach na poziomie 2 mln zł, sąd ustali, że kredytobiorca jest w stanie spłacać raty miesięczne na poczet wszystkich zobowiązań w wysokości 100 zł miesięcznie.

Ta forma uzgodnień nazywana jest w treści ustawy jako „plan spłaty wierzycieli". Ustalenia te obowiązywać będą przez okres do 36 miesięcy. Jeśli w tym czasie dłużnik wywiąże się prawidłowo z ustalonych przez sąd zobowiązań, po realizacji planu spłaty staje się wolnym od długów człowiekiem. Niespłacone zobowiązania wobec wierzycieli podlegają bowiem umorzeniu.

A jeśli bank nie zgodzi się na dobrowolną sprzedaż mieszkania, jakie są inne ustawowe rozwiązania przy braku możliwości spłaty kredytu hipotecznego?

Ustawa przewiduje w takiej sytuacji, że mieszkanie wejdzie do tzw. masy upadłościowej. To znacznie bardziej skomplikowany wariant, ale może się okazać korzystniejszy dla dłużnika.

Zakłada się w tej sytuacji, że ze sprzedaży mieszkania zgłaszający upadłość może uzyskać pieniądze na najem lokalu dla siebie i rodziny, na okres od 12 do 24 miesięcy.

Jeśli więc kredytobiorcami są małżonkowie z czwórką dzieci pozostających na ich utrzymaniu, po sprzedaży ich mieszkania wpłynie na konto dłużnika całkiem okrągła sumka. Tak przynajmniej stanowi ustawa. Nie wiadomo jednak, jak w praktyce ta regulacja będzie będzie realizowana.

Jeśli nie ma oznak rażącego niedbalstwa ze strony dłużnika, sąd nie będzie mógł odmówić upadłości?

Tak, sędzia będzie mógł odrzucić wniosek o upadłość wyłącznie w sytuacji, kiedy – cytuję zapisy ustawy – „dłużnik doprowadził do swojej niewypłacalności lub istotnie zwiększył jej stopień umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa". Powstaje ciekawy problem, z jakim będą musieli sobie poradzić sędziowie przy tych zapisach.

Załóżmy, że do sądu składa wniosek dłużnik, który nabrał np. 30 kredytów i pożyczek różnego rodzaju. Zazwyczaj, biorąc kolejne, spłacał poprzednie.

Czy jest to efekt „rażącego niedbalstwa" z jego strony, czy też szukanie ratunku za wszelką cenę oraz podjęcie działań mających na celu wywiązywanie się z zaciągniętych kredytów?

Moim zdaniem w opisanej sytuacji sędzia nie powinien odrzucać podobnych wniosków. Jeśli mówimy o „rażącym niedbalstwie", z pewnością można je zarzucić pożyczkodawcom, którzy korzystając z danych Biura Informacji Kredytowej, mieli niemal pewność, że 25. czy 30. pożyczka udzielona danej osobie, nie będzie spłacona. A mimo to wniosek o kredyt takiej osoby był pozytywnie rozpatrzony i zakończył się sukcesem. Dla pracownika banku czy parabanku liczy się bowiem tylko wykonanie planu sprzedaży.

Z podobnymi absurdami trzeba skończyć. Przy takim podejściu do działalności kredytowej każdego pożyczkodawcę czeka bankructwo. Na takich właśnie kredytach subprime, czyli wysokiego ryzyka, padł w 2008 roku amerykański system bankowy.

Nowe prawo mówi, ?że jeśli nie wystarczy ?majątku dłużnika na pokrycie kosztów postępowania upadłościowego, to środki ?te wyłoży Skarb Państwa. Kiedy dłużnik je zwróci, ?na jakich zasadach?

W tej sytuacji koszty postępowania zwiększą kwotę wierzytelności dłużnika wnioskującego o upadłość konsumencką. Należność za postępowanie upadłościowe wejdzie ?więc do planu spłaty, ?który będzie obowiązywał dłużnika przez okres ?nie dłuższy niż ?36 miesięcy.

Czy zatem sytuacja frankowiczów w opałach poprawi się, dzięki nowemu prawu upadłościowemu?

Zdecydowanie tak. Dziś, kiedy frankowicz zwraca się do banku o pomoc, tłumacząc się, że nie jest w stanie spłacać tak wysokich rat, najczęściej słyszy, że to jest wyłącznie jego problem. Bo kredyty trzeba spłacać i basta.

Mieszkania dłużnik nie sprzeda, gdyż pozostanie bez dachu nad głową, ale za to z potężnym długiem na karku. Sytuacja odwróci się o 180 stopni od dnia wejścia w życie nowej ustawy o upadłości. To bank będzie zmuszony szukać rozwiązania, aby kredytobiorca pozostał jego klientem i nie złożył wniosku o upadłość konsumencką.

Przy kredytach frankowych, gdzie zobowiązanie przewyższa czasem o 30–40 proc. wartość mieszkania, bank ma szansę odzyskać nie więcej niż 30 procent kredytu, jeśli kredytobiorca zyska statut upadłego.

W ten sposób aroganckie podejście niektórych bankowców do problemów z kredytami we frankach, czyli do piwa, które sami nawarzyli, zostanie solidnie ukarane. Co nie zmienia faktu, że kredytobiorca będzie musiał się pozbyć mieszkania, które niegdyś nabył na kredyt z prawie niezauważalną miniratką.

—gb

Krzysztof Oppenheim – doradca finansowy, ekspert w dziedzinie kredytów hipotecznych, właściciel firmy Oppenheim Enterprise. Obecnie prezes firmy Nieruchomości Boża Krówka, specjalizującej się w sprzedaży przecenionych nieruchomości, zamianach mieszkań oraz w oddłużaniu osób, które wpadły w pułapkę kredytową. Wcześniej profesjonalny zawodnik brydża sportowego.

Ekspert radzi

Co zrobić, jeśli bank odmówi pozytywnego rozpatrzenia prośby klienta o zmniejszeni rat z powodu przejściowych kłopotów finansowych?

? ?Należy od takiej decyzji się odwołać – raz, drugi, trzeci... – trzymając się postanowienia, że chce się dalej spłacać kredyt dobrowolnie.

? ?Na każde pismo klient powinien otrzymać odpowiedź. Gdyby było inaczej, trzeba zwrócić się do banku ponownie – także w formie pisemnej – z prośbą o zajęcie stanowiska w sprawie wcześniejszej korespondencji.

? ?Jeśli bank odmawia prośbie o zmianę warunków umowy, trzeba poprosić o uzasadnienie merytoryczne decyzji.

? ?Warto też zajrzeć na stronę danego banku i powołać się na pięknie brzmiące hasła, typu: „Oferujemy usługi najwyższej klasy, kierując się przede wszystkim interesem klienta".

? ?Można też poszukać na stronie danego banku takie deklaracje: „Co zrobić, jeśli masz problem ze spłatą kredytu? Bank – w wyniku ustaleń prowadzonych z kredytobiorcą – może proponować różne rozwiązania warunków spłaty kredytu mające na celu jak najlepsze ich dopasowanie do możliwości klienta". Jeśli dany bank tak pięknie zachwala swoje usługi, a działa w zupełnie inny sposób, łamie prawo, wprowadzając świadomie klienta w błąd, stosuje bowiem nieuczciwą reklamę.

Rz: Czytelnik ma taki problem: od marca tego roku żona nie ma pracy, pracuje tylko on. Wychowują dwoje dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym, mają mieszkanie i samochód na kredyt. Oszczędności skonsumowali na tzw. życie i spłatę rat. Czytelnik nie chce sprzedawać mieszkania, ale na regulowanie rat go nie stać, dopóki żona nie znajdzie zatrudnienia. Co może zrobić w takiej sytuacji?

Krzysztof Oppenheim: Jest to klasyczny, przewidywalny i prosty do rozwiązania problem w bankowości hipotecznej. Pod warunkiem, że obie strony chcą go rozwiązać.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Nieruchomości
Barometr cen mieszkań. Wzrosty cen wyhamowały
Nieruchomości
Koniec spowolnienia sprzedaży mieszkań? Znamy wyniki deweloperów z giełdy
Nieruchomości
Nadszedł czas kupującego. Ceny mieszkań do negocjacji
Nieruchomości
Reforma planistyczna a rynek gruntów inwestycyjnych
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Nieruchomości
Tak deweloperzy wyceniali mieszkania w kwietniu
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne