Co będzie z cenami mieszkań po ostatnim paśmie podwyżek? Jedni eksperci wieszczą kontynuację trendu, inni widzą możliwość stabilizacji czy nawet korekty. Nominalnie ceny są takie jak u szczytu ostatniej hossy sprzed dekady, ale realnie jeszcze brakuje do zrównania z nimi – bo płace urosły, bo inflacja...
W koszyku inflacyjnym nie ma cen mieszkań, w związku z tym używanie inflacji do porównywania cen na rynku mieszkaniowym jest niewłaściwe. Lepiej zestawiać średnie ceny lokali ze średnimi wynagrodzeniami. Ta relacja wygląda teraz rewelacyjnie. Nabywcy są w znacznie lepszej sytuacji, mogą kupić więcej powierzchni niż dekadę temu.
Kupujemy mieszkania z kilku powodów: bo potrzebujemy gdzieś mieszkać, ale też dlatego, że jest to postrzegane jako dobra lokata kapitału, przechowanie wartości zgromadzonych środków, zabezpieczenie przyszłości. Zwyżki cen mogły wynikać z aktywności tej grupy inwestorskiej. Ale być może sytuacja kupujących na własny użytek poprawi się dzięki rozszerzeniu programu 500+. Przy dwójce dzieci to 1 tys. zł miesięcznie wpływu, co może już zaważyć na wzięciu kredytu hipotecznego na pierwsze lub następne, większe mieszkanie.
Przy kupowaniu mieszkania zawsze trzeba negocjować z deweloperami. Nie należy kierować się opinią, że taniej już nie będzie lub że firmy nie dają rabatów. To nie jest rynek klienta, niemniej zdarzają się inwestycje, gdzie deweloperowi zależy na szybszej sprzedaży.
Czy obserwujecie spadek udziału inwestorów w zakupach?