Rezygnacja z wydania dziecka na świat zaoszczędzi 58,6 t emisji CO2 rocznie – mówiła amerykańska naukowiec Kimberly Nicholas na seminarium na Gotlandii. Jednak zastrzegła, że nie chce też, by ludzie odczuwali wstyd z powodu zostania rodzicami.
Analizę wpływu każdego nowo narodzonego dziecka na zmiany klimatyczne, które Kimberly Nicholas i Seth Wynes z ośrodka studiów nad zrównoważonym rozwojem na uniwersytecie w Lund, opracowały dwa lata temu, opierając się m.in. na przeciętnych ilościach emisji, konsumpcji oraz transportu w ciągu całego jego życia.
Z kalkulacji wynika, że tylko rok życia malucha powoduje emisję CO2 na poziomie odpowiadającym codziennemu prowadzeniu auta przez 24 lata.
Najlepszy ze wstydów
Badaczki zidentyfikowały cztery czynniki z najbardziej dobroczynnym efektem dla walki z kryzysem klimatycznym: życie bez samochodu (chociaż w ojczystej Kalifornii Kimberley Nicholas jeździła dwoma, ale teraz w Szwecji jeździ na rowerze i korzysta z miejskiej komunikacji), dieta wegańska i unikanie samolotów.
Dla porównania: przelot ze Sztokholmu do Nowego Jorku jest bardziej szkodliwy dla klimatu niż dwa lata konsumpcji mięsa. Nicholas ograniczyła podróżowanie samolotami w 80 procentach.