[b]Monika Janusz-Lorkowska: Skąd się biorą dręczyciele? [/b]
Elżbieta Zubrzycka: Są nimi dzieci, które przepełnia mnóstwo złych emocji. Poprzez atakowanie innych próbują je z siebie wyrzucić. Przyczyny frustracji są różne. Problemy w domu, zazdrość, żal, że inne dzieci mają coś, czego „dręczyciel” nie ma – wakacje, rower, lepsze oceny. Najczęściej jednak dzieci, które atakują inne dzieci, występują w podwójnej roli. W klasie są dręczycielami, a w innym środowisku, najczęściej domowym – ofiarami. A więc biją dzieci bite, wyśmiewają się z innych dzieci wyśmiewane, krytykują – krytykowane, upokarzają – upokarzane itd.
Nie twierdzę, że wszyscy dręczyciele muszą być źle traktowani przez rodziców. Wystarczy, że dokucza im w domu starsze rodzeństwo. Potem dziecko, gdy znajdzie słabszych od siebie, rozładowuje przykrości w taki sam sposób, w jaki ich doznaje.
[b]Ofiarami są zawsze najsłabsi?[/b]
Niekoniecznie. Zwykle są to po prostu dzieci, za którymi nikt nie stoi. Nie słyszałam jeszcze o tym, by ofiarą w klasie był ktoś, kto ma np. brata w starszej klasie.