Święci, szaleni i uczeni

Do beatyfikacji Jana Pawła II potrzeba już tylko jednej rzeczy: oficjalnego uznania cudu. Jednak wielu katolików uważa, że jakiś szczególny znak z nieba jako nieodzowny, ewidentny dowód świętości polskiego papieża wcale nie jest konieczny

Publikacja: 11.02.2010 20:33

Święci, szaleni i uczeni

Foto: ROL

Ateiści nazywają cuda gusłami, a co paradoksalne, zbudowany na cudzie zmartwychwstania Kościół ma z akceptacją cudów ogromne problemy.

Z ust oczekujących na rychłą beatyfikację Jana Pawła II wielokrotnie padało pełne wyrzutu pytanie: "Dlaczego oni się tak grzebią?! Santo subito!". Uważają, że zawiłości procesu beatyfikacyjnego, szczególnie deliberacje nad cudem, to niepotrzebna strata czasu. Mało kto zdaje sobie sprawę, że podobna dyskusja toczy się w łonie Kościoła, a i w samej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych co najmniej od 1974 r. Wówczas dwóch pracujących w Kongregacji jezuitów Paolo Molinari i Peter Gumpel (relator i postulator procesu beatyfikacyjnego Piusa XII) zainicjowało debatę teologiczną szkicem, w którym domagali się całkowitego zniesienia wymogów cudu. Argumentowali, że wystarczy, gdy kandydat na ołtarze cieszy się reputacją zaświadczającą o świętości, a Kongregacja zbada ją i ewentualnie potwierdzi. Przypominali, że w Kościele pierwotnym kult świętych nie był w żaden sposób związany z istnieniem cudów.

[srodtytul]Święty zakładnikiem [/srodtytul]

Mój rozmówca pracujący w Kongregacji prosi o anonimowość. Teraz, by rozmawiać z prasą, potrzebowałby pozwolenia "z samej góry". Być może ma to związek z kontrowersjami wokół Piusa XII, a może z krążącą plotką, że u francuskiej zakonnicy Marii Simon -Pierre stwierdzono nawrót choroby Parkinsona, z której miała się cudownie wyleczyć dzięki modlitwom do polskiego papieża. Wieloletni pracownik dykasterii potwierdza, że dyskusja o cudach trwa, ale jego zdaniem o czyjejś świętości nie może rozstrzygać sam człowiek ("Nie mam do siebie takiego zaufania"). Potrzebny jest więc znak od Boga. Przypomina jednak o innych rewolucyjnych zmianach, które znacznie przyspieszyły prace Kongregacji.

Przed 1975 r. do beatyfikacji (poza męczennikami) potrzebne były dwa cudy. Teraz jeden. W 1983 r. Jan Paweł II znacznie uprościł procedury. M.in. zniósł urząd promotora wiary (słynny "adwokat diabła") i adwokata sprawy, powierzając obie funkcje relatorowi. Mówiąc krótko, papież wyjął sprawy z rąk prawników, przekazując je historykom i teologom. Wraz ze zmianami w wewnętrznych regulaminach Kongregacji umożliwiło to bezprecedensowy wysyp świętych. A reformy, choć nie tak radykalnie, poszły jednak w stronę sugerowaną przez Molinariego i Gumpela. W 1987 r. Jan Paweł II powiedział: "Wydaje się, iż mamy dzisiaj dowody, że boża pedagogika oświeca ludzkość przez bardziej duchowe i bardziej osobiste objawienia i że przypadki fizycznych uzdrowień stają się rzadsze". Przedtem beatyfikował nawróconą Indiankę Kateri Tekakwithę bez dowodu cudów. Być może więc sprawy pójdą w przyszłości w tę stronę. Cudem może się stać na przykład radykalna, pozytywna zmiana osobowości. Mój rozmówca z Kongregacji, jeśli chodzi o "cuda moralne", jest sceptyczny: "Cud musi mieć charakter stały. A co będzie, jak na przykład wyleczony alkoholik zacznie pić? Trzeba wtedy unieważnić beatyfikację?". Na razie jednak do beatyfikacji potrzeba "twardego" cudu. Siostry dominikanki od siedmiu lat bezskutecznie modlą się o cud za sprawą swojej założycielki Matki Kolumby Białeckiej. Na półkach kongregacji leży wiele podpisanych już dawno dekretów o heroiczności cnót kandydatów, ale brakuje koniecznej, cudownej kropki nad "i".

Ogromna większość beatyfikacyjnych cudów to uzdrowienia, więc praktycznie kandydaci na świętych są zakładnikami medyków. To oni wydają wiążącą opinię. Prof. Raffaele Cortesini, wybitny transplantolog, przez lata przewodniczący Consulta Medica Kongregacji, mówi, że mniej więcej połowa wyselekcjonowanych do zbadania przypadków jest odrzucana. Wskazuje na paradoks, że szczególnie od naukowców oczekuje się niewiary w cuda, ale on właśnie dzięki fachowej wiedzy w cuda wierzy. Zapewnia, że nie można nic "naciągnąć", bo w dokumentacji pozostałyby zabójcze dla naukowej reputacji fałszerstwa. Niemniej jednak Consulta nie uniknęła takich zarzutów. Najgłośniej było o nich z okazji beatyfikacji założyciela Opus Dei św. Josemarii Escrivy, którego postać i dzieło do dziś budzą ogromne emocje.

Cuda beatyfikacyjne, jakkolwiek nastręczają Kościołowi i Kongregacji kłopotów, to głównie pole sporu naukowców. Gorzej, gdy kandydatowi przypisuje się cuda czynione za życia albo stygmaty. Klasyczny z setek przykładów ojciec Pio z tego powodu, zanim został świętym, zaznał ze strony Kościoła za życia wielu krzywd i upokorzeń. Na wszelki wypadek o stygmatach świętego męża, przypisywanych mu zdolności bilokacji i rozlicznych cudach Watykan zachował dyskretne milczenie. Rezerwę i sceptycyzm Watykanu łatwo zrozumieć. Historia przecież roi się od wykorzystujących ludzką naiwność spryciarzy, uzdrowicieli -hochsztaplerów i nawiedzonych wariatów. Niemniej jednak naraża to sceptycznych hierarchów na gniew tych wiernych, którzy w nadprzyrodzone moce cudotwórców wierzą.

[srodtytul]Świadek czy wariat[/srodtytul]

Sprawy komplikują się jeszcze bardziej w przypadku objawień. Często doznający ich spisują słowa przekazane im przez Matkę Bożą, Chrystusa, świętych czy aniołów. Jeśli nie są rezultatem ewidentnej choroby psychicznej, co nie zawsze łatwo rozstrzygnąć, powinien się nad nimi pochylić lokalny biskup. Ostateczna decyzja należy do Kongregacji Nauki Wiary. Chodzi głównie o to, czy treść tych przekazów nie godzi w podstawowe doktryny wiary. Wątpliwości wyrażone przez Kościół w 1959 r. wobec spisanego w ten sposób "Dzienniczka" św. Faustyny Kowalskiej Paweł VI rozwiał dopiero 19 lat później. Natomiast nadal niejasna jest sprawa orędzi Vassuli Ryden. Chodzi o 110 zeszytów inspirowanych pouczeniami od Trójcy Świętej, Matki Bożej i Archanioła Michała. W 1996 r. Joseph Ratzinger powiedział: "Możecie je rozpowszechniać, ale zawsze z rozeznaniem". Natomiast 11 lat później kard. William Levada stwierdził, że orędzia są bardziej rezultatem przemyśleń autorki niż bożym objawieniem. Z pewnością materia musi być skomplikowana, ale ostrożność strażników doktryny łatwiej zrozumieć, gdy zważyć, że pisma Ryden szeroko czytają wierni w 48 językach świata.

Do miejsc usankcjonowanych przez Kościół cudownych objawień pielgrzymują wierni, nierzadko w nadziei na kolejny cud. Ale i tu Kościół jest bardzo ostrożny. W Lourdes cudowne uzdrowienia bada międzynarodowa komisja lekarska, działająca od 125 lat. Na razie z niemal 7 tysięcy zgłoszeń Kościół uznał zaledwie 68. Co więcej, w sieci można trafić na sążniste wywody, że objawienia w Lourdes czy Fatimie były dziełem Szatana. Kościół ciągle bombardowany jest doniesieniami o objawieniach, figurkach i portretach Madonny płaczących krwawymi łzami. Często w miejscach rzekomych cudów gromadzą się wierni, modlą, wznoszą kaplice i sanktuaria. Nierzadko "widzący" roszczą sobie prawa kapłanów, proroków, Bożych pomazańców i jedynych depozytariuszy prawd wiary. W skrajnych przypadkach tworzą wokół siebie sektę, co jest oczywiście kursem na otwartą wojnę z Kościołem. W takiej sytuacji znalazł się zmarły w 2002 r. wizjoner Kazimierz Domański z Oławy, za co ściągnął na siebie i swoich wiernych kary kościelne.

Ateiści nazywają cuda gusłami, a co paradoksalne, zbudowany na cudzie zmartwychwstania Kościół ma z akceptacją cudów ogromne problemy.

Z ust oczekujących na rychłą beatyfikację Jana Pawła II wielokrotnie padało pełne wyrzutu pytanie: "Dlaczego oni się tak grzebią?! Santo subito!". Uważają, że zawiłości procesu beatyfikacyjnego, szczególnie deliberacje nad cudem, to niepotrzebna strata czasu. Mało kto zdaje sobie sprawę, że podobna dyskusja toczy się w łonie Kościoła, a i w samej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych co najmniej od 1974 r. Wówczas dwóch pracujących w Kongregacji jezuitów Paolo Molinari i Peter Gumpel (relator i postulator procesu beatyfikacyjnego Piusa XII) zainicjowało debatę teologiczną szkicem, w którym domagali się całkowitego zniesienia wymogów cudu. Argumentowali, że wystarczy, gdy kandydat na ołtarze cieszy się reputacją zaświadczającą o świętości, a Kongregacja zbada ją i ewentualnie potwierdzi. Przypominali, że w Kościele pierwotnym kult świętych nie był w żaden sposób związany z istnieniem cudów.

Pozostało 85% artykułu
Nauka
Najkrótszy dzień i najdłuższa noc w 2024 roku. Kiedy wypada przesilenie zimowe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
Pełnia Księżyca w grudniu. Zimny Księżyc będzie wyjątkowy, bo trwa wielkie przesilenie księżycowe
Nauka
W organizmach delfinów znaleziono uzależniający fentanyl
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku