Cieśnina Fram to przesmyk między Grenlandią i archipelagiem Svalbard (ze Spitsbergenem), miejsce styku Oceany Arktycznego, Morza Grenlandzkiego i Morza Norweskiego. To jedyne głębokie połączenie między Oceanem Arktycznym i resztą planetarnej przestrzeni wodnej.
Ze względu na takie położenie, Cieśnina Fram jest miejscem wyjątkowym. Dlatego Alfred Wegener Institute for Polar and Marine Research rozmieścił w niej 16 automatycznych stacji badawczych. Lodołamacz Polarstern z naukowcami na pokładzie odwiedza je regularnie.
W latach 2002, 2004, 2007, 2008 i 2011 naukowcy na pokładzie lodołamacza realizowali program OFOS (Ocean Floor Observation System), fotografowali dno oceaniczne na głębokości 2500 m, kamerą przesuwaną 1,5 m ponad dnem. Zdjęcia były robione co 30 sekund. Głównym celem programu było śledzenie zmian biorożnorodności.
Jednak dr Melanie Bergmann wykryła na zdjęciach jeszcze coś innego. Ilość śmieci w tym miejscu planety, z dala od cywilizacji a nawet szlaków morskich, podwoiła się w ciągu 10 lat. Wiadomość o tym zamieszcza Marine Pollution Bulletin.
Śmiecie zalegające na dnie Cieśniny Fram to w przeważającej części plastik (59 proc.) W 2002 roku, odpadki pojawiały się na co setnej fotografii, w roku 2011 już na co pięćdziesiątej. 10 lat temu na jednym kilometrze kwadratowym obserwowano średnio 3635 odpadów, po upływie dekady już 7710. Największy przyrost ilości śmieci zaobserwowano po 2007 roku. - Te dane są zaskakujące, śmieci w Cieśninie Fram jest więcej niż w głębokim oceanicznym kanionie koło Lizbony - wyjaśnia dr Melanie Bergmann.