Prywatność to mrzonka – przynajmniej kiedy jesteśmy online. Do ciągłego śledzenia, ciasteczek w przeglądarkach internetowych, łączenia z Facebookiem i zbierania o nas danych przy każdej nadarzającej się okazji zdążyliśmy przywyknąć. Chcemy tego uniknąć? Idziemy do „prawdziwego" sklepu na sąsiedniej ulicy i tam robimy zakupy. Jesteśmy dla marketingowców niewidzialni.
Proste. Tyle że to nieprawda. Te zwykłe sklepy również korzystają z najnowszych technologii, aby się dowiedzieć jak najwięcej o naszych zwyczajach i preferencjach zakupowych. A skala podglądania i śledzenia jest nie mniejsza niż w przypadku stron internetowych. To coś więcej niż niewinne pytanie kasjerki o kod pocztowy.
Smartfon zdrajca
Gdy wchodzimy do sklepu naszą twarz rejestruje kamera. Specjalny program analizuje nasz wygląd i określa płeć oraz przedział wiekowy. Dzięki sieci bezprzewodowej WiFi sklep zauważa naszego smartfona. Jeżeli zostawiliśmy włączoną funkcję WiFi w komórce, będzie ona „rozglądała się" za nowymi sieciami. Ale sieć w sklepie również zobaczy nasz telefon. Dzięki niepowtarzalnemu adresowi karty sieciowej jesteśmy (a właściwie nasz smartfon) precyzyjnie namierzani. Sklep wykorzystuje tę informację do śledzenia drogi wśród półek.
Później przejmują nas czujniki termiczne przed samymi półkami. Pozwalają zbadać, jak długo przyglądamy się określonym towarom. Kamery – podobne do tych w czujnikach Kinect do konsoli gier Xbox 360 – sprawdzają nawet, które towary bierzemy do ręki i oglądamy, a później odstawiamy na półkę.
Horror science fiction? Scena z filmu „Raport mniejszości"? Nic podobnego. Detektory ciepła stosuje w swoich sklepach marka odzieżowa Hugo Boss. Kamery liczące klientów wykorzystuje w butikach producent czekoladek Godiva. Rejestrowanie twarzy osób stojących w kolejce w celu określenia płci i wieku to pomysł sieci Tesco (po protestach w Wielkiej Brytanii wycofała się z używania tej technologii). Namierzanie klientów przez ich komórki i sieć WiFi wykorzystywane było w sklepach odzieżowych Nordstrom w USA. Ta firma przynajmniej poważnie traktowała klientów i postawiła znaki informujące o śledzeniu.