1 września zaczęła obowiązywać lista 75+, czyli dostęp do bezpłatnych leków dla osób, które ukończyły 75. rok życia. Eksperci i lekarze są w zasadzie zgodni – mimo że każdy chciałby, aby na liście było o wiele więcej leków, samo wprowadzenie jej jest dobrym krokiem w leczeniu seniorów i opiece nad nimi.
Lista obejmuje obecnie 68 substancji czynnych. Według danych Ministerstwa Zdrowia osoby po 75. roku życia wydały na leki refundowane w 2015 roku 860 mln zł. W 2016 roku te wydatki mają się zmniejszyć o 40 proc., a w kolejnych latach nawet o 60 proc. Ministerstwo zamierza przeznaczyć na ten program w 2017 roku 564 mln zł, w 2018 r. – 643 mln zł, a w 2019 r. – 733 mln zł.
Terapia kompletna
Doktor Michał Sutkowski, prezes warszawskiego oddziału Kolegium Lekarzy Rodzinnych, jest ostrożnym optymistą, oceniając wprowadzenie listy. – To dobry krok. Według różnych statystyk nawet jedna czwarta pacjentów nie wykupywała zapisanych leków. Mam nadzieję, że to się zmieni. Oczywiście można mieć różne zastrzeżenia co do ilości i przekroju leków, które się na niej znalazły, ale trzeba pamiętać, że lista powstała w wyniku pracy analitycznej specjalistów Ministerstwa Zdrowia, Narodowego Funduszu Zdrowia oraz Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Przygotowano listę leków, które były używane najczęściej w ostatnim roku, i na jej podstawie stworzono finalny spis – mówi dr Sutkowski.
Pacjent otrzymuje receptę z literką „S" na podstawie numeru PESEL. Przysługuje ona każdemu, kto w dniu jej wydania ukończył 75. rok życia. Nie każdy lekarz może taką receptę wypisać, co powoduje u pacjentów zdenerwowanie. Może to zrobić lekarz POZ pracujący u świadczeniodawcy, który ma umowę z NFZ.
– To dobre rozwiązanie – przekonuje dr Jarosław Woroń z Zakładu Farmakologii Klinicznej Katedry Farmakologii UJ CM w Krakowie: – Lekarz powinien mądrze kojarzyć leki. Tymczasem nad całościową farmakoterapią osób starszych nikt nie ma nadzoru całościowego. Często pacjenci biorą ten sam lek o innej nazwie zapisany przez innego lekarza, a to już może prowadzić do bardzo poważnych następstw. Oddanie prawa do wypisywania recept w ręce lekarza POZ wydaje się więc dobrym rozwiązaniem, jeśli idzie o bezpieczeństwo samego pacjenta. Starsze osoby cierpią na wiele chorób i często nikt nie kontroluje całości ich terapii. Światowa Organizacja Zdrowia mówi nawet o tym, że 20 proc. nakładów na ochronę zdrowia to koszty leczenia powikłań wynikających z interakcji między lekami.