Jaki najgorszy ból można sobie wyobrazić? Za jedne z najsilniejszych uważane są ostre bóle zębów i kolka nerkowa. Jednak nie da się tego porównać ze skurczami porodowymi, które według skali oceny natężenia bólu uzyskują etykietę powyżej 7, prawie jak amputacje kończyny bez znieczulenia. Oznacza to ból nie do wytrzymania i konieczność natychmiastowej interwencji przeciwbólowej.
Tyle teoria. W praktyce mniej niż 1 proc. Polek taką pomoc otrzymuje. Dlatego Polki coraz częściej przed bólem uciekają w cesarskie cięcie – liczba takich zabiegów przekracza na niektórych oddziałach 50 proc. wszystkich porodów (w innych krajach europejskich zbliża się do 25 proc.).
Należy przy tym pamiętać, że cesarka jest pięciokrotnie bardziej niebezpieczna dla życia kobiety niż poród naturalny. – Pod tym względem jesteśmy wśród krajów Trzeciego Świata – uważa dr med. Krzysztof Zając, kierownik Zespołu Anestezji i Intensywnej Terapii przy Zespole Klinik Ginekologii, Położnictwa i Onkologii w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie.
Położnicy i anestezjolodzy są zgodni co do tego, że najskuteczniejszą i niosącą najmniejsze ryzyko powikłań metodą łagodzenia bólu porodowego jest znieczulenie zewnątrzoponowe, czyli podanie do przestrzeni zewnątrzoponowej kręgosłupa leku miejscowo znieczulającego. Dzięki temu ból przestaje być przewodzony przez nerwy i jest słabiej odczuwany, a przy tym pacjentka może aktywnie uczestniczyć w porodzie.
Z ankiet przeprowadzonych w latach 90. i w 2002 roku przez prof. Ewę Mayzner-Zawadzką, wówczas konsultanta krajowego w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii, wynika, że około 25 proc. kobiet nie potrzebuje żadnych zabiegów uśmierzających ból, 40 – 60 proc. rodzących może wymagać takiego wsparcia, a kolejne 25 proc. kobiet nie może się bez niego obyć.