[b]Rz: Jesteśmy monogamiczni czy poligamiczni?[/b]
[b]Bogusław Pawłowski:[/b] Z biologicznego punktu widzenia jesteśmy umiarkowanie poligyniczni, co znaczy, że mężczyźni czasami dążą do posiadania kilku partnerek. Wskazują na to cechy takie jak różnica wielkości ciała u kobiet i mężczyzn sięgająca 7 – 10 proc., różnice w sprawności fizycznej czy sile. Panowie musieli rywalizować o partnerki, a wymienione atrybuty ułatwiały ich zdobycie. Do tego dochodzi kwestia rozmiarów jąder, które im są większe, tym więcej mogą produkować nasienia, co przygotowuje mężczyzn do kopulacji z wieloma kobietami. Dowodzą tego przykłady wśród naszych poligamicznych krewniaków – małp naczelnych. Jądra Homo sapiens wskazują na umiarkowaną poligyniczność wśród ludzi.
[b]Jak bardzo jest ona popularna?[/b]
W około 83 proc. wszystkich społeczeństw poligynia jest dopuszczalna. W pozostałych, które nie zezwalają na nią oficjalnie, jest ona najczęściej ukryta. Mimo to przeważająca większość ludzi na świecie żyje w związkach monogamicznych. Wynika to głównie z warunków materialnych – mężczyźni po prostu nie są w stanie utrzymać więcej niż jednej stałej partnerki. Powszechność poligamii potwierdza też to, że w większości społeczeństw odsetek mężczyzn niemających dzieci jest większy niż odsetek kobiet. Obok nich funkcjonuje niewielka grupa panów, którzy mają bardzo wielu potomków. U kobiet nie ma takiej rozpiętości. Według danych zebranych w Australii w latach 20. ubiegłego wieku około 50 proc. dzieci w tym kraju należało do 16 proc. kobiet i zaledwie 11 proc. mężczyzn.
[b]Z czego ta rozpiętość wynika?[/b]