Chemikalia pozostałe po awarii platformy wiertniczej na Zatoce Meksykańskiej miały już być w odwrocie, a sytuacja na powierzchni wydawała się opanowana. Szefowie BP niemal odetchnęli z ulgą. Tymczasem Woods Hole Oceanographic Institute (WHOI) w Massachusetts wykrył ropę w postaci ogromnej plamy - lub raczej chmury - dryfującej głęboko pod lustrem wody. Informację publikuje pismo "Science".
[srodtytul]To nie teoria[/srodtytul]
Trwające od dwóch miesięcy śledztwo wykryło obecność wchodzących w skład ropy chemikaliów w podwodnej plamie mającej 200 metrów wysokości i dwa kilometry szerokości. Unosi się ona około kilometra pod powierzchnią w odległości 35 km od miejsca katastrofy. Mimo swych ogromnych rozmiarów zawiera zaledwie 0,1 proc. ropy, która wyciekła z uszkodzonego ujęcia Deepwater Horizon. Za podstawę badań posłużyło kilkadziesiąt tysięcy próbek zebranych między 19 a 28 czerwca przez zdalnie sterowany pojazd bezzałogowy oraz podwodny spektrometr masowy.
- Wreszcie ponad wszelką wątpliwość udowodniliśmy, że plama istnieje, a co więcej, określiliśmy jej strukturę - mówi dr Richard Camilli z laboratorium spektrometrii masowej WHOI. - Do tej pory to zagadnienie było traktowane jako byt czysto teoretyczny.
[srodtytul]Znika zbyt wolno[/srodtytul]