Naukowcy przewidują, że z uwagi na globalne ocieplenie natężenie takich pożarów wzrośnie w istotny sposób w ciągu najbliższych dekad. Dane takie zawiera raport opracowany przez naukowców z Menzies Research Institute australijskiego University of Tasmania. Posłużyli się danymi z lat 1996 – 2006. Raport przedstawiony w Vancouver podczas dorocznej konferencji AAAS – American Association for the Advancement of Science – zamieszcza pismo "Environmental Health Perspectives". Zespołem kierował dr Fay Johnston.
W Afryce subsaharyjskiej ginie z tego powodu najwięcej ludzi – 157 tys.; w Azji Południowo[pauza]Wschodniej 110 tys. Najgroźniejszy jest dym zawierający cząstki mniejsze niż 2,5 mikrometra (mikrometr = jedna tysięczna milimetra). Pozostają one zawieszone w powietrzu nawet tygodnie po pożarze, na dużym obszarze. Wnikają do domostw, wywołują choroby dróg oddechowych i układu krążenia wymagające hospitalizacji. Niestety, jeśli nie są leczone, prowadzą do śmierci – a przecież regionów, w których dostęp do służby zdrowia jest co najmniej iluzoryczny, wciąż jest wiele na świecie.
– Jestem zaskoczony tymi dramatycznymi liczbami, tym bardziej że wydawało mi się, iż kontakt z ogniem i dymem pożarowym jest w przypadku większości ludzi incydentalny – powiedział dr Fay Johnston.
Eksperci zgromadzeni w Vancouver podkreślali, że im na kuli ziemskiej jest cieplej, tym bardziej wzrasta ryzyko pożarów lasów i buszu. – Obawiamy się, że pewnego dnia pożary wymkną się spod wszelkiej kontroli, a wówczas nasza planeta znajdzie się w niewyobrażalnym niebezpieczeństwie, klimat zmieni się w ciągu kilku lat i równie prędko wymrze wiele gatunków – ostrzega prof. Mike Flanningan z University of Alberta.