Tragiczny koniec XIX-wiecznej wyprawy naukowej na dwóch statkach, które przepadły bez wieści w 1845 roku, to jedna z większych tajemnic w dziejach Kanady. We wrześniu archeolodzy i nurkowie odnaleźli wrak, który mógł być pozostałością po tej ekspedycji. Teraz badacze uzyskali na to niezbity dowód. To wrak statku „Erebus" uczestniczącego w wyprawie.
Nikt nie wrócił
Na czele zaginionej ekspedycji stał doświadczony oficer brytyjskiej marynarki wojennej John Franklin. Wcześniej uczestniczył w trzech ekspedycjach arktycznych, przy czym w dwóch ostatnich jako dowódca. Celem jego czwartej ekspedycji było znalezienie Przejścia Północno-Zachodniego z Europy do wschodniej Azji drogą wodną wewnątrz Archipelagu Arktycznego, przy północnych obrzeżach Kanady. Istnienie takiego szlaku teoretycznie przewidzieli geografowie już pod koniec XV wieku.
John Franklin wyruszył dwoma statkami: „Erebus" i „Terror". Wyposażono je przed wyprawą w maszyny parowe pochodzące z lokomotyw oraz wzmocniono kadłuby obu jednostek stalowymi płytami. Niestety, utknęły skute lodem w regionie Cieśniny Wiktorii w pobliżu Wyspy Króla Williama w kanadyjskiej Arktyce. Po trzech latach, gdy wyprawa – 129 ludzi – nie dawała znaku życia, rozpoczęto poszukiwania. W sumie na poszukiwania dwóch statków Franklina wyruszyło ponad 50 ekspedycji.
– Jestem szczęśliwy, mogąc ogłosić, że tegoroczna ekspedycja do Cieśniny Wiktorii rozwiązała jedną z największych zagadek Kanady, odkryła jeden z dwóch statków biorących udział w wyprawie Franklina – powiedział we wrześniu premier Kanady Stephen Harper.
Kanadyjczycy bardzo aktywnie poszukiwali tych statków od 2008 roku, zorganizowali w tym okresie sześć ekspedycji.