Klimat zakłóci lotnictwo

Zmiany klimatyczne spowodują poważne zakłócenia w ruchu lotniczym. Podróże samolotem staną się niebezpieczne i dużo droższe niż obecnie.

Aktualizacja: 11.02.2015 21:36 Publikacja: 11.02.2015 18:11

Turbulencje w połowie stulecia staną się o połowę częstsze i silniejsze niż obecnie.

Turbulencje w połowie stulecia staną się o połowę częstsze i silniejsze niż obecnie.

Foto: materiały prasowe

8 stycznia, gdy tysiące Brytyjczyków i Amerykanów były pozbawione elektryczności z powodu huraganowego wiatru, w lotnictwie pasażerskim nad Atlantykiem dochodziło do niecodziennych zdarzeń. Wiele lotów transkontynentalnych trwało znacznie krócej, niż przewiduje „rozkład jazdy".

Rekordowy pod tym względem był lot 114 British Airways. Boeing 777 wystartował z lotniska JFK w Nowym Jorku o 22.50 i wylądował w Londynie na Heathrow o 9.06 – lot trwał 5 godzin i 16 minut, niemal półtorej godziny krócej niż planowy czas przelotu. Maszyna osiągnęła prędkość 1200 km/h, niewiele niższą od prędkości dźwięku na wysokości 10 tys. metrów, tj. 1225 km/h, i nie spaliła ani grama benzyny więcej, przeciwnie, zaoszczędziła ją. Natomiast wiele maszyn lecących z Europy do Ameryki musiało lądować tuż po przebyciu oceanu, na Wschodnim Wybrzeżu USA, czego normalnie nie robiły, aby uzupełnić paliwo, bez czego nie dotarłyby do lotniska docelowego.

Atmosferyczny chaos

Powodem tej anomalii jest prąd strumieniowy. To wiatry wiejące na półkuli północnej z zachodu na wschód. Jest to specyficzny czynnik wpływający na klimat półkuli północnej. Prąd strumieniowy jest silniejszy zimą, ponieważ powstaje pod wpływem różnicy temperatur między Arktyką a strefą tropikalną. Na wysokości, na jakiej nad Atlantykiem latają maszyny pasażerskie – 10–12 tys. metrów – prądy strumieniowe wieją zazwyczaj z prędkością około 100 kilometrów na godzinę. To dzięki temu lot z Nowego Jorku do Warszawy trwa planowo około godziny krócej niż lot z Warszawy do Nowego Jorku. Ale w styczniu prąd strumieniowy wiał kilkakrotnie z prędkością 300 km/h. To był powód zaskoczenia pasażerów podczas transatlantyckich lotów.

Dr Jennifer Francis, klimatolog z Uniwersytetu Rutgers w New Jersey, bada wpływ globalnego ocieplenia na prądy strumieniowe. Swoje obserwacje i wnioski przedstawiła w Londynie na konferencji poświęconej temu zagadnieniu zorganizowanej przez brytyjskie Royal Society. Ustaliła ona, że w ciągu ostatnich dwóch lat nastąpił „atmosferyczny chaos".

– Prądy strumieniowe były nienormalnie silne w ciągu dwóch ostatnich zim, cykle meteorologiczne przestały być regularne i należy się spodziewać, że tak będzie w nadchodzących latach – uważa dr Jennifer Francis. Zdaniem amerykańskiej badaczki liczba i częstotliwość turbulencji na trasie między Ameryką Północną a Europą podwoi się do 2050 roku. Będą one także silniejsze o 10 do 40 proc. od doświadczanych przez pasażerów obecnie.

– Samoloty pasażerskie nad północnym Atlantykiem przebywają w strefie turbulencji 1 proc. czasu lotu, w połowie stulecia będzie to dwukrotnie dłużej. A to oznacza, że media coraz częściej będą przekazywały informacje w rodzaju: „Samolot spadał 3 kilometry", „Pasażerami rzucało pod sufit". Nie wiemy, czy samoloty to wytrzymają, nie są one projektowane z myślą o takich warunkach, zostaną poddane działaniu sił, do jakich nie zostały przystosowane – ostrzega dr Jennifer Francis.

Także dr Paul Williams, meteorolog z brytyjskiego Uniwersytetu w Reading, bada wpływ globalnego ocieplenia na prądy strumieniowe i w konsekwencji – na lotniczy ruch pasażerski. W trakcie swojej pracy miał dostęp do amerykańskiego superkomputera Uniwersytetu Princeton, jednego z najpotężniejszych na świecie. – Miałem to wyjątkowe szczęście. Ale w nadchodzących dekadach badania klimatologiczne bez takich supermaszyn będą praktycznie niemożliwe. Nie da się bez nich brać pod uwagę wszystkich sił, elementów i dodatkowych porcji energii, jakie przyniesie globalne ocieplenie – uważa badacz.

Gwałtowna przyszłość

Zdaniem brytyjskiego uczonego w połowie stulecia w związku z tym, że dramatycznie wzrośnie liczba turbulencji, latanie przestanie być bezpieczne, stewardesy będą miały trudności z nalewaniem napojów, uszkodzenia samolotów rejsowych będą codziennością, obrażenia doznawane w czasie lotu przez pasażerów i członków załogi staną się bardzo częste, wiele samolotów zostanie uziemionych, a bilety zdrożeją.

Symulacje przeprowadzone przez dr. Williamsa za pomocą superkomputera Uniwersytetu Princeton wykazały, że nie lepiej niż w atmosferze będzie na oceanie. W połowie stulecia należy się spodziewać monstrualnych fal stanowiących wyzwanie dla żeglugi pasażerskiej i transportowej. Dziś rejestrowane niekiedy fale o wysokości 20 metrów  klasyfikowane są jako „poza kategorią". Ale symulacja wskazuje, że takie góry wodne trzeba będzie klasyfikować jako fale kategorii I, ponieważ ekstremalne fale będą dwukrotnie większe, osiągną wysokość 40 metrów.

Podczas konferencji w Montrealu pod hasłem „Meteo, jaka przyszłość?", zorganizowanej przez Międzynarodową Organizację Meteorologiczną, dr Jennifer Vanos z Texas Tech University przedstawiła obraz przyszłości klimatycznej, pod którym podpisuje się większość uczonych badających to zagadnienie.

Poziom oceanów wzrośnie do końca stulecia o 62 centymetry. Będzie widać gołym okiem, że chmury tworzą się błyskawicznie, dając opady o natężeniu niespotykanym we wcześniejszych dekadach. Tym samym częściej wystąpią powodzie i będą gwałtowniejsze. Typowe staną się silne burze śnieżne i nagłe fale mrozu, takie jak te, które nawiedziły podczas ostatniej i obecnej zimy Amerykę Północną. Na drugim pogodowym biegunie będą zabójcze upały i okresy wyniszczającej suszy.

Nauka
Sprawdzian z góralskiego. Czy da się jeszcze ocalić mowę Podhala?
Nauka
Szympansom bliżej do zachowań ludzi, niż nam się wydawało. Nowe wyniki badań
Materiał Partnera
Jak postrzegamy UE? Co myślimy w zależności od mediów, z których korzystamy?
Nauka
Tajny rosyjski satelita „nie jest już operacyjny”. Wywoływał spore obawy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Nauka
Dlaczego superwulkan Yellowstone nie wybucha? Naukowcy odkryli cenną wskazówkę
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne