W latach 60. ubiegłego wieku wieku miliony zużytych opon zaczęto wrzucać do mórz i oceanów w pobliżu wybrzeży. W dobrej wierze: miały z nich powstać sztuczne rafy, w których będzie się pleniło życie, opony miały porastać roślinnością, w ślad za którą miały się pojawiać skorupiaki, ryby i wreszcie morskie ssaki.
Uważano wtedy, że opony nie zanieczyszczają morskiego środowiska i pomogą odtworzyć życie w strefie, w której istniało już tylko w postaci bardzo zubożonej. Ekolodzy twierdzili wówczas, że zatopione opony pozostaną nieruchome na dnie.
Tymczasem życie zweryfikowało ten pomysł. Okazało się, że opony nie wytrzymują naporu fal i prądów, które rozrzucają je na dużym obszarze morskiego dna, szpecąc i zanieczyszczając ekosystemy. Okazało się również, że morskie zwierzęta nie zachwycają się węglowodorami zawartymi w oponach — rozkładają się one stopniowo uwalniając do wody metale ciężkie, toksyczne dla morskich organizmów. Na rafach z opon egzystuje nawet o 40 proc. gatunków mniej niż na rafach betonowych, i tak uważanych za brzydkie i nieskuteczne.
Dlatego we Francji postanowiono wydobywać zatopione opony. Właśnie rozpoczęła się akcja wydobywania 25 tys. opon z Morza Śródziemnego między Cannes i Antibes. Oczywiście, na dnie znajduje się tam wielokrotnie więcej opon, problem polega jednak na tym, aby zaraz po wydobyciu przerabiać je na surowce wtórne. Jeśli ta akcja przebiegnie pomyślnie, w 2016 roku planowane jest wydobycie wszystkich opon zatopionych w tym regionie.
Nie ma dokładnych danych o objętości sztucznych raf. Z danych udostępnionych przez francuski Ifremer — Institut Francais de Recherche pour l'Exploitation de la Mer — wynika, że sztuczne rafy, oprócz opon, tworzone były z betonowych prefabrykatów, wraków, a nawet z wagonów kolejowych.