Dla dziewiątki młodych aktorów, którzy pracowali nad „Jednego serca’ pod okiem wykładowczyni Akademii Teatralnej Anny Sroki-Hryń, Niemen mógłby być ich dziadkiem. Pokoleniowej różnicy w postrzeganiu świata jednak absolutnie nie widać, a inna estetyka, z jaką podeszli oni do piosenek sprzed półwiecza i starszych, dodaje im wręcz nowych wartości.
Czesław Niemen był indywidualistą nie do podrobienia. Nawet wtedy, gdy we wczesnych latach śpiewał „Ciuciubabkę” z Niebiesko-Czarnymi, takiego wokalnego żywiołu jak on nie miał nikt. Pomysł na spektakl „Jednego serca” opiera się natomiast na wspólnym śpiewaniu, na precyzyjnym zgraniu wszystkich głosów.
Niemen nie zaśpiewał w San Remo
Oczywiście w poszczególnych utworach jest jeden lub kilkoro solistów, ale reszta wtedy tworzy świetne chórki lub kreuje zbiorową postać drugoplanową. I nawet „Ciuciubabka”, od której zaczyna się spektakl, brzmi nie mniej żywiołowo niż oryginał, a rockandrollowa choreografia Barbary Olech staremu przebojowi dodaje dynamiki.
Czytaj więcej
Krzysztof Zalewski mówi o Czesławie Niemenie, hitach nagranych z innymi gwiazdami i nowym singlu „Kolorowy wiatr".
Część pierwsza widowiska bazuje przede wszystkim na repertuarze Niemena z okresu, gdy sam zaczynał komponować, ale częściej pisali je dla niego inni. Oprócz tych znanych są tu rzeczy odkryte jak „La prima cosa bella”. Z tą piosenką miał wystąpić na festiwalu w San Remo w 1970, ale ostatecznie zaśpiewał ją Włoch. Mało znana jest też „Śnieżna elegia” z 1980 roku, w której spektaklu odkryto subtelny erotyzm wiersza mistrza dziecięcej literatury Jana Brzechwy.