Max Barskih: Każdego dnia żyjemy w stresie

– Od wybuchu wojny chcę tworzyć piosenki po ukraińsku, o nadziei – mówi Max Barskih, ukraińska gwiazda z Chersonia. Zaczął europejskie tournée.

Publikacja: 12.05.2023 03:00

Max Barskih w 2021 r. dostał nagrodę MTV dla artysty rosyjskojęzycznego. Teraz Rosja kojarzy mu się

Max Barskih w 2021 r. dostał nagrodę MTV dla artysty rosyjskojęzycznego. Teraz Rosja kojarzy mu się z wojną i hejtem

Foto: Review News/Shutterstock

Gdzie zastała pana rosyjska agresja?

Mam zieloną kartę, zgodnie z która muszą przebywać w Stanach Zjednoczonych co najmniej sześć miesięcy w roku. Byłem więc w Ameryce, ponieważ luty to zazwyczaj miesiąc odpoczynku. Wtedy zadzwonił mój menedżer i powiedział, że powinienem wracać do Ukrainy, ponieważ jest okazja do dużego show. Spytałem się, czy czas, kiedy pogłoski o rosyjskiej agresji się nasilają, to dobry moment. Odpowiedział, że nie może koncertu odwołać, więc poleciałem do Ukrainy.

Kiedy?

18 lutego. Wystąpiłem i planowałem opuścić Ukrainę 22 lutego. Ponieważ musiałem jeszcze odbyć kilka spotkań, kupiłem bilet na poranek 24 lutego. O piątej nad ranem obudziła mnie siostra. Płakała i krzyczała do słuchawki, że zaczęła się wojna. Poczułem to dosłownie całym ciałem. Postanowiłem zebrać myśli i wtedy usłyszałem pierwsze wybuchy. Zadzwoniłem do menedżera. Nie odbierał. Obudziłem go waleniem w drzwi. Śledziliśmy newsy, patrzyliśmy na eksplozje, nasłuchiwaliśmy syren. Czuliśmy się jak w apokaliptycznym filmie. Ostatecznie zdecydowaliśmy się wyjechać do zachodniej Ukrainy. To był czas, kiedy na Kijów szły rosyjskie czołgi, w mieście atakowali sabotażyści. Dobrze, że byłem w mojej ojczyźnie w najtrudniejszym momencie.

Pochodzi pan z Chersonia, który padł ofiarą zdrady, był okupowany i wyzwolony.

Opuściłem miasto, kiedy miałem 18 lat. Ale w Chersoniu została moja mama, a miasto było atakowane od pierwszego dnia. Na szczęście kilka dni przed wkroczeniem Rosjan udało nam się mamę ewakuować. Oczywiście, nie chciała wyjeżdżać, ale na miejscu był mój brat. Często bywa poza domem, bo jest marynarzem, ale akurat wtedy miał przerwę.

Wielu Ukraińców straciło bliskich lub przyjaciół. A pan?

Mam to szczęście, że nie zginął nikt, kogo osobiście znałem, ale wielu moich przyjaciół albo kogoś straciło, albo ciągle się tego obawia, bo bliskie im osoby walczą na froncie.

Jaki jest stosunek do Rosji?

Rosja i Rosjanie są w Ukrainie znienawidzeni. Ukraińscy żołnierze nie traktują swoich przeciwników na froncie jak ludzi, po tych wszystkich bestialstwach, jakich dokonali. Nie mają żadnych złudzeń i myślą przede wszystkim o tym, by bronić Ukrainy i swoich bliskich. Trzeba się bronić.

Czy Ukraińcy spodziewali się bestialstwa Rosjan?

To było największe zaskoczenie. Pomimo pewnych różnic i niełatwej historii, wciąż była w Ukraińcach wiara, że jesteśmy do siebie podobni, mamy te same słowiańskie korzenie, podobną naturę. Wojna pokazała, że dzieli nas wszystko. Jeszcze na początku wojny miałem wielu rosyjskich fanów. Kiedy zacząłem ich uświadamiać w mediach społecznościowych, że wszystko, co serwują im rządowe media, jest zakłamaną propagandą – zamiast słów solidarności wylała się na mnie fala hejtu. Życzono mnie i wszystkim Ukraińcom śmierci.

A polsko-ukraińskie relacje?

Myślę, że odpowiedź nie jest łatwa. Jesteśmy wdzięczni za wsparcie udzielone nam przez Polaków. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy z nas zachowują się w sposób, który może sprawiać, że niektórzy Polacy mogą się czuć zmęczeni naszą obecnością. Dmucham na zimne, bo przecież spotyka nas wielka pomoc, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Ta wojna przekonała nas, że Ukraińcom bliżej do Polaków niż do Rosjan. Mamy podobną mentalność. Cenimy wolność i chcemy być w Europie. Rosjanie wolą mieć cara i niewolników, nie zauważając, że są nimi sami.

Wojna zmieniła pana muzykę?

Mój Chersoń był miastem, gdzie mówiło się po rosyjsku i ja też tworzyłem po rosyjsku, co pomogło mi w karierze w postsowieckich krajach. Śpiewałem o miłości, o tym, jakie są międzyludzkie relacje. Wybuch wojny zmienił wszystko. Kiedy po wyjeździe z Kijowa znalazłem się w zachodniej Ukrainie, postawiłem się w sytuacji ludzi, którzy zmagają się z wojenną traumą, czują się przygnębieni. Zdecydowałem, że muszę tworzyć piosenki, które nas zjednoczą i dadzą nadzieje, uleczą z bólu. Zacząłem też zgłębiać nasz ukraiński język i pisać po ukraińsku.

Jak układają się relacje między tymi, którzy wyjechali i zostali w kraju?

Po wybuchu wojny przebywałem w kraju trzy miesiące. Potem wyjeżdżałem na wydarzenia. W Ukrainie czuć, jak ludzie są zjednoczeni. Każdy pobyt w Polsce czy w innym kraju oddala nas od wojny. Śledzimy wydarzenia, ale siłą rzeczy możemy złapać oddech. Jednocześnie fakt bliskości wojny przekonał nas, że są wartości nadrzędne, związane z życiem, przyjaźnią, miłością, rodziną i to, co w konfrontacji ze śmiercią kompletnie nie ma znaczenia, choć przecież wcześniej tak bardzo o to zabiegaliśmy. Osobiście wyjeżdżam z Ukrainy tylko na koncerty. Zawsze wracam. W Kijowie przez ostatnie miesiące było bezpieczniej. Ataki nasiliły się 9 maja. W wielu ukraińskich miastach. Każdego dnia żyjemy w stresie.

Gdzie zastała pana rosyjska agresja?

Mam zieloną kartę, zgodnie z która muszą przebywać w Stanach Zjednoczonych co najmniej sześć miesięcy w roku. Byłem więc w Ameryce, ponieważ luty to zazwyczaj miesiąc odpoczynku. Wtedy zadzwonił mój menedżer i powiedział, że powinienem wracać do Ukrainy, ponieważ jest okazja do dużego show. Spytałem się, czy czas, kiedy pogłoski o rosyjskiej agresji się nasilają, to dobry moment. Odpowiedział, że nie może koncertu odwołać, więc poleciałem do Ukrainy.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Muzyka popularna
Bilety na koncerty Billie Eilish już w sprzedaży
Muzyka popularna
Wrocław chce pobić gitarowy rekord świata
Muzyka popularna
"Putin chce zniszczyć naszą niepodległość". Lider ukraińskiego rocka w Warszawie
Muzyka popularna
Tournee Stonesów. Minimum 800 dolarów za obejrzenie Jaggera z pierwszych rzędów
Muzyka popularna
Pośmiertne spotkanie Floydów. Wkrótce album Gilmoura. Już jest singiel
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił