56-letni Bell od kilku dekad należy do najwybitniejszych i najpopularniejszych muzyków amerykańskich. Pierwszy poważny występ, jako 14-latek, dał w nowojorskiej Carnegie Hall (z Orkiestrą Filadelfijską i dyrygentem Riccardo Mutim). Od tego czasu jest oklaskiwany jest we wszystkich wielkich salach koncertowych świata.
Joshua Bell to muzyk wszechstronny. Jego domeną jest oczywiście klasyka – od baroku po współczesność. Ale grywa też z jazzmanami – z Chjckiem Coreą, Wyntonem Marsalisem, czy z Anoushką Shankar i Stingiem. Nie stroni od muzyki filmowej. To jego można usłyszeć w „Lawendowych wzgórzach” czy w „Purpurowych skrzypcach”. Za nagranie ścieżki dźwiękowej do tego ostatniego filmu otrzymał Oscara. Ta statuetka powiększyła liczbę nagród w jego kolekcji, w której nie brakuje również nagród Grammy.
Joshua Bell zarobił w metrze 32 dolary
Dyskografia Joshui Bella liczy około 40 tytułów. Ostatni album nagrał podczas lockdownu, w 2020 roku, w warunkach domowych „Joshua Bell: At Home With Music”. Znalazły się na nim ulubione utwory klasyczne i opracowania muzyki popularnej, m. in. z „West Side Story”.
W 2007 roku dziennik „The Washington Post” zaprosił go do udziału w niezwykłym eksperymencie. Joshua Bell w z twarzą przysłonięta przez daszek czapki baseballową, ubrany jak typowy uliczny muzyk, grał na jeden ze stacji metra w Waszyngtonie. Ukryte kamery zarejestrowały, że przeszło obok niego ponad tysiąc przechodniów. Zatrzymało się, by go posłuchać, siedmioro.
Tylko jedna osoba rozpoznała Bella. W ciągu trzech kwadransów zarobił 32 dolary i 17 centów. Trzy dni wcześniej otrzymał znacznie wyższe honorarium za udział w koncercie, na którym zaprezentował ten sam repertuar co na stacji metra.