– Czas, by ktoś inny dostał szansę. Jego obecność jest ciężarem, który rzutuje na cenę akcji Microsoftu – powiedział o Stevie Ballmerze, prezesie Microsoftu, David Einhorn, wpływowy inwestor amerykański i założyciel Greenlight Capital. Fundusz inwestycyjny jest właścicielem zaledwie 0,11 proc. akcji największego na świecie producenta oprogramowania, wartych 230 mln dol. Rynki finansowe jednak uważnie słuchają jego opinii, odkąd na początku 2008 r. przewidział kłopoty banku Lehman Brothers i z zyskiem pozbył się udziałów giganta na pół roku przed bankructwem.
Według Einhorna prezes Microsoftu „utknął w przeszłości" i nie jest liderem, który przeprowadzi firmę przez zmiany. – W najlepszym wypadku jest po prostu nadzorującym firmę – powiedział inwestor publicznie na branżowej konferencji Ira Sohn.
To pierwszy publiczny wyraz zniecierpliwienia inwestorów. Mimo że akcje Microsoftu zachowują się w tym roku wyraźnie lepiej niż większości firm z indeksu S&P 500, to martwią się oni perspektywami giganta na nowych rynkach. Należy do nich przede wszystkim telefonia mobilna i smartfony – zaawansowane telefony generujące znacznie większe przychody od zwykłych komórek dzięki nowym usługom – dostępowi do sieci i płatnym aplikacjom. Windows Phone 7, komórkowy system operacyjny, który ma konkurować z iPhone Apple i komórkami z systemem Android, na razie nie spełnia pokładanych w nim nadziei i znajduje się poza pierwszą trójką najpopularniejszych rozwiązań. By to zmienić, Ballmer porozumiał się z Nokią. Jej pierwsze telefony z Windowsem pojawią się na rynku nie wcześniej niż pod koniec roku. A partnerstwo z osłabionym liderem branży komórkowej rynki przyjęły z dystansem.
Powodem irytacji właścicieli akcji Microsoftu są także kosztowne zmagania firmy z internetowym gigantem Google. Pod kierownictwem Steve'a Ballmera koncern stworzył swoją alternatywę dla większości usług
Google – wyszukiwarki internetowej, map, sieciowego tworzenia dokumentów. Sprzedaż reklam towarzyszącym tym usługom przynosi jednak straty. W ostatnim kwartale dział usług online przyniósł ich ponad 720 mln dol. – Microsoft źle wykorzystuje pieniądze na badania i rozwój – uważa David Einhorn.