Rozmowa z Maciejem Sojką, szefem YouTube w rejonie CEE ds. pozyskiwania treści

Parę europejskich funduszy strukturalnych wydanych na światłowody w Polsce mogłoby znacząco zmienić sytuację – mówi w rozmowie z "Rz" Maciej Sojka, szef YouTube w rejonie CEE ds. pozyskiwania treści.

Aktualizacja: 04.06.2013 01:13 Publikacja: 03.06.2013 17:29

Maciej Sojka

Maciej Sojka

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Rz: Niedawny raport amerykańskiej firmy Pew Research Center's dla Excellence Journalism straszył, że YouTube zaczyna być konkurencją dla telewizji. Chcecie zagrażać telewizji czy być alternatywną platformą rozrywkową? Bo w gruncie rzeczy YouTube to taki wielki cyfrowy śmietnik ze zbieraniną różnych treści.

Maciej Sojka:

Jesteśmy gigantyczną biblioteką, a nie śmietnikiem. Na śmietniku znajdujemy popsute rzeczy, a u nas się nic nie psuje. Wszystko jest poukładane, uporządkowane i leży na półkach. Rzeczywiście jest na nich wszystko, bo globalnie ładowane jest do YouTube ok. 100 godzin nowych materiałów na minutę, a więc dziennie wgrywane jest więcej materiału wideo, niż wszystkie główne amerykańskie stacje telewizyjne wyemitowały w ciągu trzech ostatnich lat.

Pozycjonujemy się jednak jako portal społecznościowy. Nie zwykły portal wideo, który można nazwać straganem, na którym wystawia się rzeczy i potem trzeba je reklamować, żeby ludzie w ogóle po nie przyszli. Uważam, że budowanie społeczności wokół  treści oraz rekomendowanie tego co użytkownik chce oglądać, za pomocą algorytmów bazujących na sygnałach społecznościowych, jest bardziej efektywne kosztowo niż reklamowanie się i namawianie ludzi, by przyszli na nasz stragan.

Stacja telewizyjna jest wyspecjalizowanym wytworem, który nadaje wyłącznie rzeczy wyprodukowane na zamówienie. U nas znajduje się rzeczy czasem kompletnie przypadkowe, a czasami będące nowym trendem w produkcji, na który stacje telewizyjne w ogóle jeszcze nie wpadły. Są też terytoria z kompletnymi treściami telewizyjnymi, choćby od niedawna swój własny kanał na YouTube ma TVP Info.

- Początkowo to był portal kojarzony z muzyką.

Kojarzony może tak, ale na YouTube od samego początku było wszystko. Dziś coraz więcej jest w nim kanałów autorskich – gdyby zabrać z YouTube teledyski, okazałoby się, że sukces odnoszą dziś tam już przede wszystkim kanały, na których są pokazywane oryginalne treści. Taki sukces ostatnich miesięcy to komediowy kanał Abstrachuje TV. Trzech chłopaków udaje na nim różne postacie, próbując opisać świat ich zachowaniami. Ruszyli w październiku 2012, dziś mają już ponad 200 tys. subskrybentów.

- Pozwolą im państwo, jak w USA, wprowadzić płatności i zarabiać nie tylko z reklam, ale także z subskrybentów?

Program pobierania płatności od subskrybentów został wprowadzony testowo w USA i na razie jeszcze go nie ma w Polsce.

- A będzie?

Jeśli się przyjmie w USA to pewnie będzie -  wszystkie testowe produkty powoli startują także w innych krajach. Ale kiedy to się stanie, nie wiem.

- Właściciele polskich kanałów na YouTube są tym w ogóle zainteresowani? Czy raczej boją się odpływu internautów w wyniku wprowadzenia opłat?

Są na polskim rynku podmioty, które czekają na możliwość pobierania opłat po to, by w końcu wejść na YouTube. Choć muszą jeszcze przemyśleć swoją strategię, bo widzimy, że zaczynanie budowania swojej obecności na YouTube od kanału płatnego nie jest dobrym posunięciem. Lepiej pozyskać odbiorców poprzez prowadzenie kanału otwartego i potem zachęcać te osoby do kanału płatnego, dając im tam w zamian za opłaty dodatkowe treści. Opcja płatna z założenia nie jest po to, by zrobić z treści dziś bezpłatnych na YouTube płatne, ale po to, by umożliwić produkowanie dla Internetu nowych rzeczy, których nie da się sfinansować z modelu reklamowego. To ma być metoda pomagająca tworzyć nowe treści a nie zamykanie tych, które już na YouTube są.

- Jak państwo szacują rynek reklamy wideo w Polsce? Według IAB Polska w ubiegłym roku był wart 127 mln zł, nieco więcej niż rok wcześniej (77 mln zł).

Nie podajemy szacunków ani prognoz dla tego rynku.

- W USA coraz więcej mówi się o tzw. cord-cutterach, widzach telewizji, którzy rezygnują z płatnej tv na rzecz Internetu. Myśli Pan, że ludzie faktycznie przesiądą się z telewizji na Internet?

Myślę, że granica między tymi dwoma mediami za chwile się zatrze. Bo czym się różni telewizja od Internetu? Tylko sposobem dystrybucji. Tylko kwestią czasu jest też to, jak szybko wszystkie tego typu przekazy będą realizowane przez łącza internetowe.  Zasadniczą różnicą między YouTube i tradycyjną  telewizją jest to, że w YouTube komunikacja jest dwukierunkowa. Stacja telewizyjna produkuje treść, wystawia ją i mówi : oglądajcie. A na YouTube zasadniczą kwestią jest zaangażowanie użytkownika. To widzi już np. Szymon Majewski, który ma u nas swój kanał i wiele razy publicznie podkreślał, jak bardzo Internetowi widzowie wynagradzają, gdy się umie ich posłuchać i zaangażować. Nowa generacja widza, którą my nazywamy generacją „C" (od „connected" – „podłączeni"– red.) to nie jest generacja, która chce być odbiorcą, tylko partnerem. Pytanie czy stacje telewizyjne będą się uczyły angażować widza w inny sposób, czy też będą dalej wystawiały swój stragan. Są oczywiście materiały bardziej i mniej nadające się do interakcji z widzem. Z filmem fabularnym czy serialem byłoby trudniej, nie uważam więc, że taka jednokierunkowa forma nadawania musi zupełnie odejść w zapomnienie, ale dużo trudniej będzie robić talent show czy teleturniej, gdy nie będą one wciągały do wspólnej zabawy. Zwłaszcza wśród generacji „C".

- Państwa odbiorcy to ludzie w jakim wieku?

YouTube jest popularny wśród wszystkich polskich internautów, jednak najważniejszą grupę stanowią osoby do 35 roku życia. Osoby  powyżej tego wieku oglądają portal jak stację telewizyjną: jeśli ktoś im coś przyśle i zarekomenduje, to obejrzą. Ale sami nie tworzą w Internecie relacji społecznych. Nie budują systemu rekomendacji, nie czekają na tego rodzaju polecanie.

- Jak szybko telewizje w Polsce nagną się do myślenia młodych widzów?

To tylko i wyłącznie  kwestia szybkości łączy i całej infrastruktury internetowej. Trudno mi to ocenić. Parę europejskich funduszy strukturalnych wydanych na światłowody w Polsce mogłoby znacząco  zmienić sytuację. Moim zdaniem ta sytuacja zmieni się decydująco w ciągu najbliższych trzech lat. W wersji pesymistycznej - w ciągu siedmiu lat.

- Z jakiegoś powodu streaming programu tradycyjnych telewizji na żywo jest dziś już w sieci dostępny, ale tylko w pirackich serwisach. Najwięksi nadawcy nie chcą w taki sposób istnieć w Internecie.

Streaming programu na żywo to nie jest rewolucja. Ma sens tylko w przypadku wielkich wydarzeń muzycznych i sportowych. My zresztą też pokazywaliśmy już na żywo relacje z z bardzo wielu wydarzeń, m.n. kilkunastu festiwali muzycznych, w tym z Open'era, a każdy właściciel kanału na YouTube, który ma ponad tysiąc subskrybentów, może zacząć transmitować swój materiał, tylko trzeba mieć na to jakiś pomysł. Puszczanie na żywo ramówki tradycyjnego programu nie jest robieniem niczego nowego. Moim zdaniem oglądanie linearnej telewizji na żywo w ogóle będzie zanikało na korzyść modeli na żądanie, bo linearna telewizja na żywo jest po prostu niewygodna. Być może sens będzie miało  nadawanie w takiej formie kanałów newsowych, sportowych czy muzycznych, ale rozrywkowych już nie.

- Dużo jest na YouTube kobiecych tutoriali, gdzie są jeszcze niezagospodarowane nisze?

Myślę, że kanały komediowe wciąż będą się rozwijać. Kabarety, skecze – to dział, który się rozwija, bo to jest ten rodzaj materiałów, które najlepiej, gdy są produkowane lokalnie. Nawet najlepszym amerykańskim komikom trudno by było zawojować polski rynek materiałami tego typu z uwagi na różnice kulturowe. Dlatego polscy komicy wchodzą w tę niszę. Mamy cały kanał z takimi materiałami, który się bardzo dobrze ogląda to NewAbra TV, kanał który ma łącznie już prawie 18 mln odtworzeń. To wspomniani AbstrachujeTV czy Szymon Majewski.

Zaczynają się też pojawiać oryginalne pomysły na internetowe formaty serialowe. Produkowane tanim kosztem, ale ciekawe fabularnie. Część planują studia producenckie, część  - prywatne osoby powiązane ze światem produkcji.

- Jak dużo waszych ponad 500 partnerów żyje już tylko z kanału na YouTube?

Mamy kilkanaście takich kanałów, które rzeczywiście są głównym zajęciem ich autorów. Myślę, że za rok będzie ich pewnie kilkadziesiąt.

- Czemu w portalach z wideo w sieci nie ma tego, co ludzie najchętniej chcą oglądać: amerykańskich nowości filmowych i serialowych?  Walczyliście kiedykolwiek o serial w rodzaju „House of cards"?

Ta sytuacja będzie się zmieniać. Rynek reklamy wideo w sieci wciąż jest młody i pieniądze wydawane na ten segment wciąż wydawane są z budżetów na reklamę internetową, a nie z budżetów telewizyjnych. Więc są niższe, choć bardzo dynamicznie rosną. Dopiero gdy w tym sektorze pojawią się większe pieniądze, może się zacząć opłacać wrzucanie takich seriali na YouTube. Choć już dziś niektóre formaty są wrzucane do nas, gdy okazuje się, że już „zgrały się" w tradycyjnej telewizji, ale wciąż nie dotarły do widzów,  do których mogą dotrzeć za naszym pośrednictwem. Prowadzimy teraz sporo takich rozmów, bo firmy zaczynają się nad tym zastanawiać. To jednak nie będą premiery najnowszych seriali, bo większość budżetów reklamowych wciąż trafia do największych stacji telewizyjnych. One mają największe budżety  i są w stanie zablokować równoległą dystrybucję w Internecie dla pewnych treści.

- Najwięksi nadawcy tłumaczą się tak, że wciąż gros ich wpływów pochodzi z tzw. opłat od gniazdek, czyli z pieniędzy jakie dostają za udostępnianie swoich programów płatnych telewizjom i że nie mogą podcinać gałęzi, na której siedzą.

Tylko, że najwidoczniej zakładają, że będzie można jeszcze sprzedać subskrypcję platformy satelitarnej czy kablówki obecnemu 25-latkowi. A według mnie to będzie już prawie niemożliwe. Natomiast sprzedanie mu subskrypcji kanału na YouTube będzie realne. Jeśli nasz model subskrypcyjny się sprawdzi, najwięksi nadawcy staną przed pytaniem czy nie lepiej jest sprzedawać swoje programy za naszym pośrednictwem. Choć najpierw na pewno będą się starali to robić za pośrednictwem swoich kanałów, których zasięg i możliwości są jednak znacznie mniejsze niż YouTube. My jako platforma technologiczna dajemy ludziom rozmaite narzędzia.

- Takie, których oni potem używają do wrzucania pirackich treści, które potem trudno z YouTube wyplenić.

Zupełnie nie tak to wygląda. My się chlubimy, że działamy w tym zakresie bardzo skutecznie. Wykorzystujemy do tego technologię ContentID. Nasz system buduje matematyczny model pliku wideo i kiedy dostajemy informację, że gdzieś na YouTube jest treść należąca do kogoś, a umieszczona tam bez jego wiedzy, skanujemy cały nasz portal i na wejściu ustawiamy filtry. O tym, jak gęste, decyduje właściciel praw. Może wybrać pomiędzy opcją „blokuj"  - wtedy materiał jest usuwany i nie da się go wgrać na YouTube już nigdy więcej, może też jednak np. skorzystać z opcji „śledzenia": wtedy dostaje informację, gdzie jego plik się znajduje, jaki profil demograficzny ma jego widownia. Z tej opcji często korzystają producenci filmowi wrzucający trailery. Jest też opcja „monetyzuj". W jej ramach można wyszukać wszystkie fragmenty danego filmu i np. ustawić polecenie: „monetyzuj" dla fragmentów trwających poniżej 2 minut, a pozostałe usunąć. Czasem dwie minuty filmu wrzucone przez użytkownika, zdobywają wielu widzów i korzystniej jest wybrać opcję, która przyniesie producentowi pieniądze z  reklam wyświetlanych przed takim „nielegalnie" wrzuconym przez kogoś fragmentem. YouTube daje więc wydawcom i właścicielom praw autorskich pełną kontrolę nad tym co dzieje się z należącymi do nich materiałami wideo.

Rz: Niedawny raport amerykańskiej firmy Pew Research Center's dla Excellence Journalism straszył, że YouTube zaczyna być konkurencją dla telewizji. Chcecie zagrażać telewizji czy być alternatywną platformą rozrywkową? Bo w gruncie rzeczy YouTube to taki wielki cyfrowy śmietnik ze zbieraniną różnych treści.

Maciej Sojka:

Pozostało 98% artykułu
Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie