- To zupełne pranie mózgu. Nie było nigdy w planach grupy rozstanie się z „Le Figaro” — powiedział Reuterowi Rudi Roussillon, przedstawiciel grupy Dassault zapytany o informację portalu Edwy Plenela.

Vincent Bolloré kontroluje grupę mediową Vivendi, głównego udziałowca grupy Lagardere, która z kolei ma aktywa w tygodniku „Paris Match”, rozgłośni Europe 1 i w tygodniku „Journal du Dimanche” (JDD).

Mediapart w artykule „ Vincent Bolloré zerka na Le Figaro” podał, że trwają w tej chwili „sekretne pertraktacje” bretońskiego miliardera z rodziną Dassaultów, właścicielami centroprawicowego dziennika. Do kontaktów skłoniły Bolloré „łączne deficyty dziennika” ale również powiązania obu rodzin: Bolloré dokooptował Laurenta Dassault do rady nadzorczej Vivendi, co powinno sprzyjać całej operacji i wzmocnić obecność we francuskiej prasie człowieka, który niedawno kupił grupę Prisma Media. Również bliskość ideologiczna niektórych dziennikarzy Le Figaro zapewniłaby, że taka operacja “nie byłaby trzęsieniem ziemi” — twierdzi portal Plenela, który jest znany z zawziętości w poruszanych tematach. Do rodziny Dassault miał pretensje w 2011, że sprzedaje myśliwce Kadafiemu.

Grupa Dassault jest właścicielem dziennika od 2004 r., ale grupa Figaro (istniejąca od 2011 r.) „jest coraz droższa. Według wewnętrznego źródła, na które powołuje się Mediapart, straty w 2019 r. wyniosły 50 mln euro, a w 2020 r. 186 mln.

„Gdyby doszło do przejęcia dziennika, mogłaby to być ta kropla, które przeleje czarę i narzuci kwestię koncentracji mediów jako główny temat kampanii prezydenckiej” — podkreślił portal i przypomniał wzrost wpływów Bolloré w grupie Lagardere, a także nominację dwóch szefów w JDD Jérome Bellay i w Paris Matchu Patricka Mahé o zbliżonych poglądach do miliardera.