Me.ga, podobnie jak Megaupload, będzie platformą działającą w tzw. chmurze (dostępną z dowolnego miejsca i urządzenia). Dlaczego Me.ga ma być lepszy od Megaupload, który organy ścigania w USA zamknęły rok temu,  głównie za spowodowanie strat z tytułu praw autorskich na poziomie 0,5 mld dolarów?

Jak wyjaśnił magazynowi „Wired" Kim Dotcom, to zastosowanie algorytmu szyfrującego AES (Advanced Encryption Standard – red.) zapewni danym przechowywanym na Me.ga nietykalność. Będą szyfrowane z poziomu wyszukiwarki i możliwe do odszyfrowania tylko przy posiadaniu jednorazowo wygenerowanego ad hoc kodu, którego nie będą posiadać administratorzy serwisu. Administratorzy nie będą więc odpowiedzialni za treści umieszczone w serwisie.

– Nawet jeśli zniszczone zostaną serwery, rząd któregoś kraju dostanie się do centrum danych i naruszy je, nawet jeśli ktoś te serwery zhakuje albo ukradnie, nic mu to nie da – zarzekał się „Wired" Kim Dotcom.

– Cokolwiek przydarzy się tej platformie, bez dostępu do haseł otwierających dane, pozostanie ona zamknięta i bezpieczna – przekonywał.  To miałoby zapobiegać także powtórce z wydarzeń, które już miały miejsce po zamknięciu portalu Megaupload w styczniu 2012 roku. Miliony użytkowników portalu straciły wtedy swoje pliki umieszczone na Megaupload. Domena Me.ga jest zarejestrowana w Gabonie, ale rząd tego kraju już zapobiegawczo zasygnalizował swój brak politycznego zaangażowania w projekt.

Kim Dotcom czeka na ekstradycję w swojej nowozelandzkiej posiadłości. Jeśli do niej dojdzie, władze USA mogą go skazać nawet na 20 lat więzienia.