Szansą dla PAP byłaby jej prywatyzacja

- Brak dostatecznego finansowania może doprowadzić do oszczędności, w wyniku których agencja może stracić zdolność do wypełniania nałożonych na nią ustawowo obowiązków publicznych - pisze Jacek Bochenek, dyrektor w firmie doradczej Deloitte

Publikacja: 21.10.2008 06:14

Autor jest dyrektorem w firmie doradczej Deloitte. W latach 1988 – 2000 pracował w TVP m.in. jako dy

Autor jest dyrektorem w firmie doradczej Deloitte. W latach 1988 – 2000 pracował w TVP m.in. jako dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Artykuł zawiera jego prywatne poglądy

Foto: Rzeczpospolita

Red

Ciekawym głosem w debacie na temat roli i misji mediów publicznych okazał się artykuł „Agencje – piractwo – demokracja” prezesa Polskiej Agencji Prasowej Piotra Skwiecińskiego opublikowany na łamach „Rz”. Tekst traktujący o potrzebie zapewnienia agencji ochrony prawnej pozwalającej na uniknięcie strat finansowych wynikających z kradzieży zasobów wywołał interesujące reakcje, zwłaszcza w Internecie.

Dyskusję zdominował pogląd, że portale korzystające za darmo z depesz PAP działają lege artis, bo po pierwsze art. 4 ustęp 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych mówi, iż „proste informacje prasowe” nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego, a po drugie art. 25 tejże ustawy zezwala na redystrybucję materiałów już rozpowszechnionych, ich streszczeń, sprawozdań o aktualnych wydarzeniach, artykułów na tematy polityczne, gospodarcze lub religijne oraz wypowiedzi i fotografii reporterskich.

Polemistom umknęło, że art. 25 reguluje obszar prasy, radia i telewizji, nie zaś Internetu. Za to dowiedzieliśmy się, że każdy obywatel RP ma konstytucyjnie zapewnioną wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, a cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są w Polsce zakazane. Konkluzją była opinia, że prezes Skwieciński ma ochotę wpłynąć na kształt nowej ustawy o prawie autorskim, przygotowywanej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w celu zagwarantowania PAP czasowego embarga na newsy, a tym samym zapewnienia agencji monopolu na informacje.

Nie podejmuję się oceny intencji kierownictwa agencji, ale nie ulega wątpliwości, że istota problemu dotyczy czegoś więcej niż tylko sporu o właściwą interpretację prawną wyrażenia „prosta informacja prasowa”, a mianowicie przyszłego miejsca i roli PAP w systemie mediów publicznych. PAP jest spółką o szczególnym charakterze, gdyż ustawodawca nałożył na nią obowiązek wypełniania misji publicznej, polegającej na uzyskiwaniu i przekazywaniu odbiorcom rzetelnych, obiektywnych i wszechstronnych informacji z kraju i z zagranicy, upowszechnianiu stanowiska Sejmu, Senatu, prezydenta i Rady Ministrów oraz umożliwieniu innym organom państwa prezentowania stanowisk w ważnych sprawach państwowych. Z tytułu prowadzenia tej działalności PAP dostaje dotację budżetową, która wynosi ok. 5 proc. jej rocznych przychodów, czyli ok. 4 mln zł.

Właściwe wywiązywanie się agencji z ustawowych obowiązków ma kluczowe znaczenie, ponieważ jej serwisy są odbierane i wykorzystywane także przez te media, których nie stać na własną obsługę dziennikarską wydarzeń ponadregionalnych. Serwisy PAP są także głównym źródłem informacji o Polsce dla mediów polonijnych.

Niestety, to także najbardziej kosztowna działalność. Dziś dobra agencja to połączenie najnowocześniejszej technologii i najlepszych ludzi, którzy potrafią sprawnie i fachowo pozyskiwać i opracowywać informacje. PAP utrzymuje sieć placówek poza granicami kraju, infrastrukturę teleinformatyczną, archiwa.

Fundamentalna różnica pomiędzy agencją a innymi – zarówno publicznymi, jaki i komercyjnymi – przedsiębiorstwami medialnymi polega na tym, że PAP jest niemal całkowicie pozbawiona znaczących przychodów z reklamy. Jednocześnie dorobek twórczy agencji jest atrakcyjnym produktem dla portali, które, by uzyskać przewagę konkurencyjną, nieodpłatnie posługują się zasobami PAP, wykorzystując ruch na swojej witrynie do generowania przychodów z reklam lub – rzadziej – pobierając drobne sumy za dostęp.W społeczeństwie informacyjnym pozycja agencji jest szczególnie trudna – jej klientami nie są bowiem pojedynczy internauci, lecz podmioty korporacyjne: media, giełda, banki, firmy czy instytucje rządowe, które stać na wykupienie licencji. Mechanizm jest prosty – jeśli potencjalny klient może dowiedzieć się czegoś z serwisu wykorzystującego „proste informacje prasowe”, to nie ma powodu, dla którego miałby wykupić serwis.Zespół ds. Mediów i Przemysłu Rozrywkowego w Deloitte już przed trzema laty wskazał, że obok producentów filmów, muzyki, oprogramowania, gier, a także nadawców telewizyjnych i wydawców to agencje informacyjne są najbardziej narażone na utratę przychodów w wyniku naruszeń praw autorskich. To efekt konwergencji mediów – informacja jest w największym stopniu oderwana od nośników i kanałów dystrybucji. Agencje tracą, bo zabezpieczenia techniczne stosowane do walki z piractwem ukierunkowane są na kontrolę nośników, nie treści.

To zresztą nie tylko polska specyfika – w 2006 r. belgijski sąd nakazał usunięcie z Google News cytatów z dzienników „La Derniere Heure”, „La Libre Belgique” i „Le Soir”. Orzeczenie zapadło w wyniku pozwów złożonych przez wydawców, którzy argumentowali, że skoro operator popularnej wyszukiwarki sprzedaje powierzchnie reklamową na stronach, które de facto składają się z tytułów i grafik pochodzących od innych graczy rynkowych, to powinien im zapłacić za wykorzystanie utworów. Spółka, zagrożona grzywną w wysokości miliona euro dziennie za każdy dzień zwłoki w wykonaniu orzeczenia, usunęła sporne materiały ze świadomością, że złożenie kolejnych pozwów zapowiedziały także dwie renomowane agencje – Associated Press oraz AFP.

Trudno nie podzielić opinii, że agencje prasowe są gwarantem demokratycznego ładu informacyjnego, a dla ich właściwego funkcjonowania potrzebne jest odpowiednie otoczenie regulacyjne, w tym równowaga konkurencyjna. Nie sposób nie dostrzec konsekwencji kierownictwa PAP w dążeniu do profesjonalizacji i modernizacji technologicznej agencji. Trwają prace nad nowymi produktami, m.in. nad wejściem na rynek informacji wideo, ale trzeba mieć świadomość, że opierając się na obecnym modelu działalności, agencja nigdy nie będzie mogła skutecznie konkurować np. z DPA czy Reutersem. Brak dostatecznego finansowania może doprowadzić do konieczności podjęcia drastycznych oszczędności, w wyniku których agencja może stracić zdolność do wypełniania ustawowo nałożonych obowiązków publicznych. Dodatkowo dochodzenie, jakie Komisja Europejska prowadzi w sprawie możliwego korzystania przez TVP SA i Polskie Radia SA z nienależnej pomocy publicznej, każe sceptycznie podchodzić do możliwości większego wsparcia PAP z budżetu.

[wyimek]Istota problemu dotyczy przyszłego miejsca i roli Polskiej Agencji Prasowej w systemie mediów publicznych[/wyimek]

Kluczowe zdanie w sprawie przyszłości agencji ma oczywiście właściciel, czyli Skarb Państwa. Ustawa o PAP określa, że możliwa jest sprzedaż 49 proc. akcji spółki na warunkach określonych przez Radę Ministrów, jednak od jej przyjęcia w 1997 r. żaden rząd serio o prywatyzacji nie myślał, choć nie ma wątpliwości, że urynkowienie agencji i odbiurokratyzowanie procesów zarządzania oraz nadzoru wpłynęłoby korzystnie na efektywność jej działania. Prywatyzacja mogłaby zwiększyć wydajność pracowników, gdyż ich płace nie byłyby już uzależnione od odgórnie ustalanych limitów.

[wyimek]Jeśli potencjalny klient może dowiedzieć się czegoś z serwisu wykorzystującego „proste informacje prasowe”, to nie ma powodu,dla którego miałby wykupić serwis agencji[/wyimek]

Rozwój technologiczny jest znacznie szybszy niż proces legislacyjny, więc nie ma wątpliwości, że digitalizacja sfery prawa autorskiego i praw pokrewnych będzie stwarzać kolejne trudności interpretacyjne przy korzystaniu z dóbr niematerialnych. Ustawa o prawie autorskim hołduje jednak zasadzie obowiązku dzielenia się uzyskanymi profitami z wykorzystania własności intelektualnej z uprawnionymi. Stąd ważne jest, aby w przyszłości zapewnić ochronę prawną tym instytucjom, których byt na rynku jest niemal wyłącznie uwarunkowany przychodami ze sprzedaży praw autorskich i praw pokrewnych, a nie z udziałów w reklamowym torcie.

Ciekawym głosem w debacie na temat roli i misji mediów publicznych okazał się artykuł „Agencje – piractwo – demokracja” prezesa Polskiej Agencji Prasowej Piotra Skwiecińskiego opublikowany na łamach „Rz”. Tekst traktujący o potrzebie zapewnienia agencji ochrony prawnej pozwalającej na uniknięcie strat finansowych wynikających z kradzieży zasobów wywołał interesujące reakcje, zwłaszcza w Internecie.

Dyskusję zdominował pogląd, że portale korzystające za darmo z depesz PAP działają lege artis, bo po pierwsze art. 4 ustęp 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych mówi, iż „proste informacje prasowe” nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego, a po drugie art. 25 tejże ustawy zezwala na redystrybucję materiałów już rozpowszechnionych, ich streszczeń, sprawozdań o aktualnych wydarzeniach, artykułów na tematy polityczne, gospodarcze lub religijne oraz wypowiedzi i fotografii reporterskich.

Pozostało 89% artykułu
Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie