Zgodnie z prognozami analityków z firmy doradczej PricewaterhouseCoopers mieszkańcy Europy Zachodniej mieli zapłacić za tę usługę abonament w wysokości 362 mln dol. (274 mln dol. w 2010 r.). Największy udział w tych wydatkach mieli mieć tradycyjnie Włosi, Francuzi i Hiszpanie.
Europejczycy z naszej części kontynentu – głównie Rosjanie – zdaniem specjalistów mieli przeznaczyć na ten cel 20 mln dol. (wobec 14 mln dol. w 2010 r.). Czy tak się stanie, dopiero się okaże. Podobnie jak to, czy usługa przyjmie się w naszym kraju. Według PwC wydatki Polaków na usługę miały sięgnąć w 2010 r. 1 mln dol. (około 3 mln zł) przy 20 tys. użytkowników, a w tym roku – już 3 mln dol. (przy 100 tys. klientów).
Czy właśnie takie wpływy przyniosła polskim sieciom komórkowym usługa w ub.r.? Trudno o jednoznaczną ocenę bez szczegółowych informacji z systemów bilingowych operatorów. Największe sieci komórkowe w Polsce (z wyjątkiem Orange, gdzie są takie próby) nie pobierają oddzielnych zryczałtowanych abonamentów za usługę telewizyjną (trudno więc też mówić o jej abonentach) i w związku z tym nie ma jej w raportowanych co kwartał zestawieniach finansowych. Operatorzy nie promują jej też osobno i zaliczają do pojemnego segmentu rozrywki.
Oferta telewizyjna sieci komórkowych to dziś przede wszystkim krótkie formy filmowe, urywki programów informacyjnych (TVN i Polsatu), odcinki popularnych seriali (np. „Ranczo" Telewizji Polskiej) i teledyski.
Dlaczego Orange, Plus czy Era, jedne z najbogatszych firm w kraju, nie rozwijają usługi na szerszą skalę? Ciągle szukają najlepszego dla siebie modelu biznesowego. Gotowych rozwiązań nadających się do przeniesienia na polski grunt – brak.