Poziom zaufania do sklepów internetowych spada – wynika z badania firmy Gemius. Aż 58 proc. ankietowanych woli na własne oczy zobaczyć produkt, który chce kupić. Co drugi boi się, że dostanie inny produkt niż zamówiony. W większości przypadków osób mających wątpliwości co do tej formy zakupów jest więcej niż rok temu.
Trudno powiedzieć, czy to jednorazowy spadek czy początek trwałego trendu. To o tyle niepokojące, że w Polsce handel internetowy choć szybko się rozwija, to nie jest znaczącym segmentem rynku handlowego. W sieci Polacy wydają kilka razy mniej niż Niemcy, Brytyjczycy czy Holendrzy. Z danych brytyjskiej firmy badawczej ResearchFarm wynika, że w 2010 r. handel internetowy w Polsce wart był 3,3 mld euro. Z Internetu korzysta wciąż niewiele ponad 50 proc. Polaków, a w tej grupie niemal trzy czwarte choć raz zrobiło w ten sposób zakupy.
– Roli Internetu w polskim handlu nie można ograniczać do transakcji online. Ogromne znaczenie ma efekt ROPO – klienci szukają produktu w Internecie, ale ostatecznie kupują go w tradycyjnym sklepie. Wartość takich transakcji jest prawie dwukrotnie wyższa niż zakupów w sklepach internetowych i łącznie obie kategorie stanowią już ok. 10 proc. handlu detalicznego w Polsce – mówi Grzegorz Cimochowski, młodszy partner w warszawskim biurze Boston Consulting Group.
Potwierdza to badanie firmy IMAS. Wynika z niego, że choć handel internetowy stanowi jedynie ok. 3 proc. sprzedaży detalicznej, to realnie jego wpływ na decyzje zakupowe jest w wielu branżach znacznie wyższy. W przypadku biletów lotniczych turystyki czy niektórych kategorii sprzętu elektronicznego bezpośrednio decyduje o ponad 20 proc. sprzedaży.
Nie zmienia to faktu, że przed polskimi e-sklepami jest wciąż dużo pracy, aby do takiej formy zakupów przekonać niezdecydowanych. Znajomość marki i zaufanie do sprzedawcy ma tu bowiem kluczowe znaczenie. Dlatego sklepy coraz chętniej pracują nad poprawą wizerunku, aby zwiększyć poziom zaufania konsumentów.