Słynny kanadyjski rockman Neil Young zasugerował na konferencji „D: Dive Into Media" w Dana Point, w Kalifornii, że zmarły w październiku szef firmy Apple Steve Jobs pracował nad odtwarzaczem plików muzycznych wysokiej rozdzielczości, który byłby następcą dla jego słynnego dziecka - iPoda.
- Steve Jobs był pionierem cyfrowej muzyki, ale kiedy wracał do domu, słuchał płyt winylowych. Wierzcie mi, że gdyby żył dłużej, zrobiłby to, co teraz próbuję zrealizować - powiedział Neil Young. Muzyk konsultował się z Jobsem w sprawie opracowania przenośnego, audiofilskiego odtwarzacza, ale jego śmierć nie pozwoliła na skonkretyzowanie planów.
- Moim celem jest uratowanie sztuki, której poświęciłem moje 50 lat. Żyjemy w erze cyfrowej i, niestety, degradujemy naszą muzykę, zamiast ją udoskonalać - zapewniał Young.
Gitarzysta, kompozytor, wokalista i producent zachęcał przedstawicieli firm zajmujących się techniką cyfrową do skonstruowania urządzeń, które odtworzyły prawdziwe brzmienie muzyki. - Ery cyfrowa skłoniła ludzi do wybrania pomiędzy jakością a wygodą, ale nie musieli tego robić - podkreślił. Nisko ocenił wierność współczesnych nagrań: - Żyjemy w XXI wieku i mamy najgorsze brzmienie, gorsze niż z płyt na 78 obrotów. Gdzie są nasi geniusze, co się z nimi stało - wołał do fachowców i biznesmanów.