Mający ponad miliard użytkowników serwis społecznościowy po dziewięciu miesiącach od debiutu giełdowego wciąż boryka się z problemami. Mimo że wpływy z reklam mobilnych rosną, to dzieje się to zbyt wolno. W dodatku akcjonariusze chcą się sądzić z Facebookiem.
Żądają zadośćuczynienia za spadek kursu akcji po wejściu spółki na giełdę, co nastąpiło zaraz po tym, jak części swoich udziałów pozbył się Mark Zuckerberg, założyciel serwisu. On sam dotrzymuje jednak obietnicy złożonej we wrześniu ubiegłego roku, kiedy to zapowiedział, że przez kolejny rok nie pozbędzie się akcji firmy. Ma obecnie 30 proc. jej akcji.
Problemy Facebooka zaczęły się w dniu debiutu, kiedy to kurs akcji urósł do 38 dol., by na koniec dnia spaść do 32 dol. (obecnie wynosi ok. 28 dol.). Trend spadkowy utrzymał się do września ubiegłego roku, kiedy to papiery Facebooka ustanowiły dno na poziomie 17,5 dol.
Była to reakcja inwestorów na nie dość jasne zasygnalizowanie w prospekcie emisyjnym prognozy spadku przychodów Facebooka, co związane jest z coraz większym ruchem w tym serwisie spowodowanym przez urządzenia mobilne.
W efekcie niezadowoleni akcjonariusze Facebooka złożyli przeciwko niemu aż 53 pozwy. Oskarżają go o dezinformację, wskutek której wiele osób straciło pieniądze. Sąd na Manhattanie oddalił na razie cztery pozwy, tłumacząc, że składające je osoby nie były jeszcze akcjonariuszami firmy, kiedy rzekome niedomówienia miały miejsce.