Pod względem przychodów mobilny dostęp do sieci jest już o krok od prześcignięcia stacjonarnego. Globalnie po raz pierwszy w historii stanie się to już w 2014 roku. Przychody, jakie operatorzy zainkasują za to, że umożliwiają ludziom dostęp do mobilnego Internetu, sięgną wtedy 259,2 mld dol., podczas gdy wpływy za dostęp do stacjonarnej sieci sięgną 240,1 mld dol. – wynika z prognoz PwC.
Amalitycy szacują, że popularniejszy od stacjonarnego mobilny dostęp do sieci stanie się w 2017 roku. Wtedy odsetek użytkowników Internetu mobilnego wyniesie na świecie 54 proc., podczas gdy dostęp do stacjonarnego będzie miało 51 proc. gospodarstw domowych świata.
Polska opóźniona
Bardzo różnie sytuacja będzie wyglądać w zależności od kraju. – Wydatki na Internet mobilny powinny przekroczyć wydatki na Internet kablowy w USA i Korei Południowej w 2013 r., w Wielkiej Brytanii w 2015 r., a w Polsce dopiero po zakończeniu okresu objętego prognozą PwC (po 2017 r.) – podają analitycy PwC.
Jak zauważa Marcin Kałkucki, dyrektor w zespole ds. sektora telekomunikacji, mediów i rozrywki PwC, na rynkach rozwiniętych dostęp do Internetu przestał być już produktem luksusowym, więc zwyżki z opłat za tę usługę na rynkach zachodnioeuropejskich czy w USA są znacznie mniejsze niż np. na rynkach azjatyckich czy afrykańskim. I nie tylko. – W Indiach średnioroczny wzrost wartości rynku mobilnego dostępu do Internetu będzie rósł na poziomie ponad 30 proc. rocznie, a w Pakistanie nawet ponad 70 proc. rocznie. W Polsce po latach nadrabiania zaległości dostęp do Internetu przestał być dobrem luksusowym, więc wpływy z opłat za tę usługę w ciągu najbliższych pięciu lat będą się średniorocznie zwiększały o 14,5 proc. – mówi Kałkucki.
Przed Polakami wciąż długa droga, zwłaszcza jeśli chodzi o korzystanie z mobilnego dostępu do sieci. Jak wynika z przeprowadzonych niedawno badań Gemiusa, w kwietniu w Polsce z urządzeń mobilnych pochodziło tylko 5,41 proc. wszystkich wejść do Internetu. To wprawdzie znacznie więcej niż rok wcześniej w tym samym miesiącu (2,89 proc.), ale znacznie mniej, niż wynosi analogiczny wskaźnik w innych krajach regionu.